Siedziałam samotnie u
siebie w pokoju, w kółko robiąc balony z gumy balonowej, by jakoś
zagłuszyć tą ciszę, która mnie otaczała. Moi rodzice byli w
pracy, więc byłam zupełnie sama. Był dopiero drugi dzień po tym,
jak mnie zawiesili, a ja już umierałam z nudów. Riley był zajęty
chodzeniem na wykłady na uniwersytecie, a ja nie miałam nikogo
innego, z kim mogłabym porozmawiać. Spędziłam już o wiele za
dużo czasu na laptopie, i oglądnęłam wszystki odcinki Zabójczych
Umysłów jakie przegapiłam, więc teraz już totalnie nie miałam
co robić. Nie mogłam wyjść na zewnątrz; moi rodzice oczywiście dali mi szlaban. Nie byli zbyt zadowoleni tym, że uczestniczyłam w
walce na jedzenie i zostałam za to zawieszona. No cóż, przeszłość
to przeszłość, i oni nie mogą tego zmienić.
Zwlekłam się na dół, opuszczając mój pokój po raz pierwszy od kilku godzin. Dom wydawał się dość straszny, gdy byłam w nim sama. Wszystko wydawało się skrzypieć i wydawać dziwne dźwięki, tak samo z siebie. Charles dotrzymywał mi towarzystwa, podczas gdy ja przeszukiwałam kuchnię w nadziei znalezienia czegoś, co wypełniłoby mój pusty żołądek. Przetrząsnęłam wszystkie szafki, szukając czegoś gotowego, gdyż moja umiejętność do gotowania ograniczała się do jajecznicy. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo tęsknię za naszą kucharką. Makaron z serem nie może być aż taki trudny do zrobienia, pomyślałam, wyciągając paczkę makaronu z szafki. Zerknęłam do lodówki, gdzie znalazłam trochę sera. Nie wiedziałam jak długo tam był, ale zapach nie był odpychający, więc nie było źle. Wrzuciłam składniki do garnka i zapaliłam pod nim ogień na kuchence. Nagle, gdy makaron był już prawie gotowy, wszystkie elektryczne sprzęty przestały działać. No tak, tylko mi mogło się to przytrafić. Uniosłam łyżkę pełną mojej interesującej kreacji, by później wrzucić ją razem z całą z zawartością garnka do kosza. Nie pachniało to zbyt przekonująco. Usiadłam na kuchennym krześle i zastanawiałam się, co mam teraz zrobić.
Siedziałam tak przez kilka dobrych minut. Nawet o niczym nie myślałam. Po prostu siedziałam i wpatrywałam się w nic nie znaczący punkt. Nawet nie drgnęłam, gdy Charles wskoczył mi na kolana. Kiedy w końcu powróciłam do rzeczywistości, wstałam, by spróbować zapalić światło. Nadal nie było energii. Nawet jeśli wciąż było światło dzienne, to i tak dom wydawał się dość straszny. Sprawdziłam skrzynkę z bezpiecznikami, lecz wszystkie przyciski były włączone. W takim to musi być wina linii elektrycznych.
Podczas gdy nie ma prądu, dom jest najnudniejszym miejscem na świecie. Zdecydowałam zaryzykować i wyruszyć na zewnątrz. Wiedziałam, że powinnam zostać w środku, ale również wiedziałam to, że będę z powrotem zanim wrócą moi rodzice. Nie miałam specyficznego miejsca, do którego miałam zamiar iśc, więc powoli przesuwałam nogami wzdłuż podjazdu i przeszłam przez bramę. Wyciągnęłam mojego iPoda z kieszeni i założyłam podłączone do niego słuchawki. Nuciłam do moich ulubionych piosenek, które powoli sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
Nie wzięłam ze sobą żadnych pieniędzy, a po mojej nieudanej próbie gotowania nie pogardziłabym jakimś hamburgerem. Skończyło się na tym, że po prostu usiadłam w parku, który był całkowicie pusty. Jedyne co mogłam usłyszeć, były szeleszczące liście pod moimi stopami. Przez jakiś czas siedziałam na huśtawce, lecz po chwili to huśtanie zrobiło się wręcz irytujące. Ześlizgnęłam się z huśtawki i wyszłam z placu zabaw, by położyć się na pagórku, pokrytym świeżą trawą. Wyciągnęłam ręce i założyłam je za głowę, podczas gdy zaczęłam rozmyślać o niczym.
Po jakichś dziesięciu minutach podniosłam głowę i usiadłam. Już wystarczająco myślałam o rzeczach, o których w ogóle nie powinnam myśleć. Wyciągnęłam mój telefon z tylnej kieszeni i zaczęłam przeglądać moje wiadomości. Tak okropnie się nudziłam. Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. Riley był właśnie w połowie wykładu na uniwersytecie, więc weszłam w moje kontakty i zaczęłam je przeglądać. Nikt nie wydawał się mnie interesować, dopóki nie zatrzymałam przewijania. Cichy śmiech opuścił moje usta. Zupełnie zapomniałam o tym, że Harry wpisał mi swój numer do telefonu. Spodziewałam się, że zapisze się po prostu 'Harry', jednak on wpisał 'Styles, Harry Styles'. Czy on myśli, że jest James'em Bond'em czy coś w tym stylu?
Nie wydawało mi się, żeby to mogło mi zrobić jakąś krzywdę, i do tego on był jedyną osobą, która nie była na lekcjach, więc kliknęłam w jego numer i wybrałam zieloną słuchawkę. Zdążyłam usłyszeć kilka sygnałów zanim odebrał swój telefon.
- Halo?
- Hej, tu Delilah – spróbowałam to powiedzieć najnormalniej jak potrafiłam.
- Tak, wiem. Mam twój numer – oznajmił. Słyszałam jak próbuje się powstrzymać od śmiechu.
- O tym chyba zapomniałeś mi powiedzieć.
- Więc umm... Jest jakiś powód, dla którego dzwonisz? - spytał.
- Oh, tak. Zastanawiałam się tylko czy może nie chciałbyś wpaść na chwilę do parku. Wszyscy są w szkole i nie ma co robić.
- Jasne, daj mi dziesięć minut – powiedział, odkładając słuchawkę. Znów położyłam się na trawie, zastanawiając się nad moją dziwną decyzją, by zaprosić tu Harrego. Do tego nawet się nie spodziewałam, że się zgodzi. Podczas gdy czas leciał, rzeczy zaczęły się zmieniać...
- Wiesz, ktoś mógł wykorzystać to, że zasnęłaś w parku – rzucił Harry, budząc mnie z mojego transu.
- Wcale nie spałam – odpowiedziałam, opierając się na moich łokciach.
- Co ty tu w ogóle robisz? - zapytał, zaczynając konwersację.
- W domu nie ma prądu – stwierdziłam.
- Ah...
- No.
- To... Cieszysz się, że nie musisz chodzić do szkoły? - spytał.
- Prawde mówiąc, tak mi się nudzi, że wolałabym wrócić do szkoły, żeby twoi patetyczni przyjaciele mieli z kogo szydzić – powiedziałam, patrząc wprost na niego, żebym mogła zauważyć, kiedy puszczą mu nerwy. Zamiast tego, on się po prostu uśmiechnął.
- Oni nie są patetyczni, tylko po prostu łatwo można na nich wpłynąć.
- I co masz przez to na myśli? - zapytałam siadając, by mieć na niego lepszy widok. On patrzył się w nicość i zanim odpowiedział, wziął jeszcze głęboki wdech.
- Bo – westchnął. - Bo oni widzą mnie jako autorytet – chciałam spytać go o coś jeszcze, ale zamiast tego uniosłam brwi, czekając na kontunuację. - Nie jestem najmilszą osobą na świecie. Nie boję się tego przyznać.
- I ty mi to mówisz – mruknęłam, przerywając mu. Rzucił mi potępiające spojrzenie, po czym kontunuował.
- Kiedy powiem, że kogoś nie lubię, wtedy oni także automatycznie tej osoby nie lubią. To jest jakiś dziwny cykl.
- Dlaczego zawsze widzą cię jako lidera?
- Zawsze miałem więcej uwagi ze strony dziewczyn – powiedział. W tym miał rację, cały czas latały za nim jakieś dziewczyny.
- Hmm... W takim razie, dlaczego mnie nienawidzisz? - spytałam, całkowicie poważnie.
- Nie nienawidzę cię – zaśmiał się.
- Traktujesz mnie, jakbyś mnie nienawidził – odpowiedziałam, nadal się nie śmiejąc.
- Jeszcze raz; Nie nienawidzę cię. Nienawidziłem faktu, że byłaś jedyną dziewczyną, która za mną nie latała – powiedział szczerze. No tak, w tym ma całkowitą rację.
- Byłam? Czy próbujesz powiedzieć, że teraz za tobą latam? - zapytałam, rzucając mu głupawy uśmieszek.
- Nie miałem tego na myśli, ale czy to prawda? - spytał, mam nadzieję, że żartując.
- Taa, nieważne – odpowiedziałam sarkastycznie.
- To masz zamiar po prostu tu siedzieć?
- Tak, a czemu nie?
- Tak tylko się zastanawiałem... Mogę ci zadać pytanie?
- Jasne, strzelaj – powiedziałam, wpatrując się w otchłań.
- Dlaczego przefarbowałaś włosy? - zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się tak normalnego pytania.
- A co, nie podoba ci się? - spytałam, jakbym rzeczywiście przejmowała się jego opinią.
- Tego nie powiedziałem. Ale dlaczego to zrobiłaś?
- Riley uważał, że wyglądałoby to ładnie – powiedziałam, bawiąc się kciukami.
- A tobie się podobają? - zapytał, unosząc brwi.
- Nawet – odpowiedziałam szczerze.
- Brązowe bardziej do ciebie pasują – stwierdził poważnie. Nie odpowiedziałam. Zaczęłam kręcić swoje włosy wokół wskazującego palca, koncentrując się na kolorze. Harry chwycił jeden kosmyk i również zaczął zabawę moimi włosami. To było takie dziwne uczucie, jednak, chcąc nie chcąc, musiałam przyznać, że to mi się podobało. - Są takie miękkie – oznajmił, odkładając je na miejsce. - Riley wie, że jesteś tu ze mną?
- A powinien?
- Nigdy nie wiesz, co może się wydarzyć – powiedział.
- Na przykład co? - spytałam i po chwili poczułam jego usta na moich. Z jakiegoś powodu nie odsunęłam się od niego, tylko znów odwzajemniłam pocałunek. W jego ustach było coś, co sprawiało, że chciałam więcej. Puste miejsce między nami całkowicie znikło, gdy jego język wdarł się do mojej buzi. Wkładał w to perfekcyjną ilość nacisku. Jego oddech był świeżo miętowy z połączeniem truskawki, co było perfekcyjną kombinacją. Wszystkie inne rzeczy znajdujące się w moim mózgu, całkowicie z niego wypłynęły. Riley nawet nie przeleciał mi przez myśl podczas tego pocałunku. Gdy już obojgu nam zaczęło brakować powietrza, powoli się od siebie odłączyliśmy. To był, szczerze, najznakomitszy pocałunek jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Nie mogłam uwierzyć, że tak pomyślałam, ale na prawdę mi się podobał. Moje oczy pozostawały zamknięte, dopóki nie zebrałam w sobie odwagi by je otworzyć. Oczy Harrego analizowały moją twarz w poszukiwaniu jakiejkolwiek emocji. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, lub co mam zrobić. Moja twarz pozostawała pokerowa, podczas gdy rzeczywistość powoli wdzierała się do mojego mózgu. - Muszę już iść – powiedziałam, wstając i szybkim krokiem wychodząc z parku, pozostawiając Harrego siedzącego na pagórku, prawdopodobnie zdezorientowanego. Nie mogę uwierzyć, że to się stało. Nie mogę uwierzyć, że nie zatrzymałam go przed tym. Moje myśli były teraz wypełnione poczuciem winy. Jak mogłam zrobić Riley'emu coś takiego? Przecież on był dla mnie taki dobry. Nie mogłam teraz dopuścić do tego, żeby zacząć myśleć o Harrym. To by tylko powiększyło moje wątpliwości.
Gdy dotarłam do domu, moich rodziców nadal nie było, tak samo jak prądu. Szybko wybiegłam po schodach do mojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać prawdziwymi łzami. Tymi, które są najbardziej słone i wypełnione emocjami. Co, do jasnej cholery, mam teraz zrobić?
~ Harry ~
- Louis! Poprosiłem cię, żebyś do mnie wpadł, żebyś mógł mi pomóc, a nie żebyś przeszukiwał moją kuchnię i zjadał wszystko co wpadnie ci w ręce – jęknąłem, siadając na sofie i rozmasowując skronie.
- Doktor Louis nie może pracować z pustym żołądkiem – zaprostestował, wkładając sobie do buzi kolejną kanapkę z Nutellą.
- Doktor Louis?
- Możesz nazywać mnie Lou – puścił mi oczko. On naprawdę musi sobie znaleźć dziewczynę.
- Louis, mówię poważnie. Jeszcze nigdy nie byłem taki zmieszany.
- Więc co się dokładnie dzisiaj stało? - spytał, nareszcie zachowując się poważnie.
- Delilah do mnie zadzwoniła – zacząłem.
- Ona na prawdę ma na ciebie wielki wpływ, co nie?
- Mhmm – westchnąłem.
- No i to wszystko co zrobiła? Tylko zadzwoniła? Więc w czym problem?
- Nie pozwoliłeś mi dokończyć – powiedziałem, patrząc jak on wpycha sobie coraz więcej jedzenia.
- Okej, mów dalej – wymamrotał, podczas gdy połowa kanapki próbowała wydostać się z jego buzi.
- Zadzwoniła, żeby się spytać, czy chciałbym się spotkać z nią w parku.
- I poszedłeś? - zapytał Louis, zlizując Nutellę z jego palców.
- Czy mogę najpierw skończyć mówić? Pytania będziesz zadawał na końcu.
- Dobra, kontynuuj.
- No więc powiedziałem, że tak. Nie miałem nic innego do roboty i nie mogłem tak po prostu powiedzieć nie. Później poszedłem do tego parku, gdzie nie było nikogo innego, tylko ona. Leżała tak perfekcyjnie, z jej fioletowymi włosami powiewającymi na wietrze. Mógłbym ją obserwować przez cały dzień. Usiadłem obok niej i zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Gadaliśmy o nas.
- Nas? W sensie, ty i ja? - spytał Lou.
- Ogólnie nas. O naszej grupie.
- I co jej powiedziałeś?
- Cóż, ona spytała dlaczego jej nienawidziłem, i powiedziałem jej dlaczego. Nie wydawała się zbytnio zaskoczona, no i mnie nie uderzyła – powiedziałem, pozwalając sobie na krótki śmiech na końcu.
- Dlaczego jej nienawidzisz? - zapytał Louis. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem.
- Była jedyną, która za mną nie latała – przyznałem.
- Oo, widzisz...
- W każdym razie, gadaliśmy o naszej grupie, a później chwilę rozmawialiśmy o Riley'm.
- Kocha go?
- Nie wiem, ale to dla niego przefarbowała włosy, co później doprowadziło nas do rozmowy o jej włosach. Z jakiegos powodu, musiałem ich dotknąć. Czy to dziwne?
- Szczerze mówiąc? Tak. Jestem zaskoczony, że nie przywaliła ci z liścia.
- Ja też. Ale czy kiedykolwiek widziałeś ją, jakby niepohamowaną?
- Tylko podczas wojny na żarcie.
- Mi się na prawdę nie wydaje, żeby była gwałtownym typem osoby.
- Myślę, że wydawała nam się taka być przez jej nastawienie – wyznał Lou.
- Pewnie tak. Ale wracając do tego co się stało, to spytałem się jej czy Riley wie, że była tam ze mną, i ona powiedziała, że nie i-
- Nie zrobiłeś tego – przerwał mi Louis. Nawet on wiedział, że podjąłem złą decyzję. - Pocałowałeś ją, co nie?
- Tak – westchnąłem.
- I?
- I?
- I jak było? - spytał, brzmiąc jak nastoletnia dziewczyna.
- Szczerze, to był najbardziej perfekcyjny pocałunek jakiego kiedykolwiek doświadczyłem – przyznałem, teraz sam brzmiąc jak dziewczyna.
- Pierwszy pocałunek jest zawsze najsłodszy – oznajmił.
- Tak...
- Tak? O mój Boże, co jeszcze ukrywasz? - zapytał, podchodząc do sofy i patrząc na mnie z góry.
- Czy naprawdę jestem taki łatwy do odczytania?
- W tej chwili tak.
- To nie był nasz pierwszy pocałunek – wyznałem.
- Kiedy? W dzień kiedy was zawiesili? Na balu?
- Nie, trochę wcześniej.
- W takim razie kiedy? W któryś dzień w szkole?
- Nie, na mojej domówce – oznajmiłem.
- U ciebie w pokoju? - spytał, unosząc brwi.
- Mhmm...
- No to teraz wiem, dlaczego się tak dziwnie zachowywałeś. Czy ona odwzajemniła pocałunek?
- Tak, za każdym razem, co mnie strasznie dezorientuje.
- I mnie też. Nie mam pojęcia co się dzieje w głowie tego dziwadła.
- Hej, ona nie jest żadnym dziwadłem – powiedziałem.
- Sorry, ale dziwnie jest być dla niej miłym po latach nienawidzenia jej.
- Wiem, i doceniam to, że się starasz. Ale wracając do tematu, to zupełnie nie wiem na czym stoję.
- Nie wiem co mam o niej myśleć, ale po tym co powiedziałeś, to wynik jest dość oczywisty -oznajmił, brzmiąc inteligentnie po raz pierwszy w jego życiu.
- Oświeć mnie.
- Ty, drogi panie, jesteś w zaawansowanym stadium zakochania – oznajmił, podnosząc się z sofy.
- Co? - spytałem zszokowany, również wstając.
- Dobrze słyszałeś. W każdym razie, ja muszę iść. Cześć - - powiedział wychodząc z domu. Nie mogę być przecież zakochany. Przecież ja nawet jej nie znam. Wywlekłem się na górę, nadal z myślami o miłości, wlewającymi się do mojego mózgu. Miłość jest mocnym słowem. Nie mogłem przecież być w tym już tak głęboko, co nie? To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, więc jak to się stało tak szybko? Gdy tylko wszedłem do pokoju, od razu usiadłem przy biurku i otworzyłem Facebook'a, próbując pozbyć się tych wszystkich myśli z mojej głowy. Miałem 16 zaproszeń do znajomych i kilka powiadomień. Przejeżdżając przez zaproszenia stwierdziłem, że nie znam nikogo z tych ludzi, więc zdecydowałem, że zostawię to na później. Następnie kliknąłem w moje wiadomości; kilka od moich przyjaciół i jedna od Charlotte. Ona była ostatnią osobą, o której chciałem teraz myśleć.
Heyyy Hazzzzz, tęsknishhhh za mnoł? Bo ja za tobom bardzoo :( Bez ciebie w sql jest beznadziejniee, morze chcesh rzebym do cb wpadła??? ;) napishh mi eska! Xxxx
Jej zdolność do popełniania błędów ortograficznych sprawiała, że miałem ochotę uderzyć z pięści w ekran. Nawet gdybym nie miał żadnych przyjaciół, nie chciałbym, żeby ona do mnie przychodziła, więc nie odpisując, przełączyłem na stronę główną. Jak zwykle, nie było nic interesującego. Oh, oni ze sobą zerwali? Jak długo byli razem? Trzy tygodnie? W zeszłym tygodniu mówili, że się kochają. Nie wiedzieliby co to jest miłość, nawet gdyby uderzyła w nich jak rozpędzony pociąg. Następnie zjeżdżałem coraz niżej, po czym zdecydowałem, że nie ma tam nic ciekawego. Kiedyś potrafiłem siedzieć na Facebook'u godzinami, ale ostatnio nie widzę w nim nic interesującego. Moje myśli zawsze są gdzieś indziej. Kliknąłem w pole wyszukiwania na górze i przejechałem kilka razy po klawiaturze, zanim wpisałem to, co miałem na myśli: Delilah. Nie musiałem nawet wpisywać jej nazwiska, gdyż mieliśmy wspólnego znajomego. Wszedłem w jej profil, gdzie wszystko było ukryte, oprócz, oczywiście, jej zdjęcia profilowego. Była na nim z Riley'm i jakimś psem. Przypuszczam, że to jego pies, bo nigdy nie widziałem żadnego w jej domu. Oni wyglądali ze sobą tak słodko, że w moim brzuchu znów pojawiło się uczucie zazdrości. Nie przyglądałem się temu zdjęciu już ani chwili dłużej i kliknąłem na przycisk, by dodać ją do znajomych. Teraz jedynie czas pokaże, czy Delilah mnie polubiła. Jeśli mnie zaakcepuje, wtedy będzie chociaż promyk nadzieji. Jeśli nie, to przynajmniej mogłem próbować. Ale nie poddam się bez walki.
- Harry! Czy możesz pomóc mi wnieść zakupy? - krzyknęła moja mama przechodząc przez drzwi frontowe.
- Za chwilę zejdę! - odkrzyknąłem. Po raz ostatni zerknąłem na jej zdjęcie i zamknąłem laptopa.
~ Delilah ~
Siedziałam na moim łożku głaszcząc Charles'a, gdy prąd nareszcie powrócił. Zaczynałam się już nudzić i czuć samotnie, siedząc w prawie całkowitej ciemności. Charles zeskoczył z łóżka gdy tylko zaświeciłam światło. Usiadłam przy moim biurku, gdzie zobaczyłam zdjęcie mnie i Riley'ego. Oboje wyglądaliśmy na takich szczęśliwych. Poczucie winy znów się we mnie obudziło, i do tego z podwojoną siłą. Żeby przestać o tym myśleć, włączyłam mojego laptopa i zaczęłam przeglądać wszystkie portale społecznościowe. Weszłam na Facebook'a, chociaż nic nowego się tam nigdy nie dzieje. Miałam jedno zaproszenie do znajomych. Spodziewałam się, że będzie to od jakiejś przypadkowej osoby, albo kogoś, do kogo odezwałam się tylko raz, jednak to nie był nikt w tym stylu. To był Harry. Zanim zaakceptowałam jego zaproszenie, spojrzałam na jego profil, który był dużo ciekawszy od mojego. Przez chwilę wpatrywałam się w przycisk akceptacji zaproszenia, po czym w końcu go zaakceptowałam. Nagle poczułam kolejny przypływ poczucia winy. Riley zobaczy, że mam go w znajomych, tak samo jak cała szkoła. Co jeśli Harry już wszystkim opowiedział co się stało? Co jeśli zwalił na mnie całą winę? Westchnęłam, podnosząc moją komórkę. Wybrałam numer Riley'ego i kliknęłam zieloną słuchawkę.
- Hej Riley, to ja. Musimy pogadać.
---.---
NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE W KOŃCU UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ TEN NIESZCZĘSNY ROZDZIAŁ. Cały czas odkładałam pisanie go na później, aż w końcu się zebrałam, napisałam i oto jest! Tak wiem, jest krótki, za co was bardzo przepraszam, ale nie chcę opisywać jednej rzeczy przez 10 linijek, bo wtedy byłoby strasznie nudno. Mam nadzieję, że chociaż jest krótki, to i tak wam się podobał ;)
No i teraz, jak to w moim zwyczaju bywa, muszę się pozachwycać ilością komentarzy, wyświetleń i obserwatorów + podziękować wam za to wszystko. 41 komentarzy pod ostatnim rozdziałem? To mój rekord! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ każdej osobie, która poświęca te parę sekund swojego życia, by napisać ten jeden komentarz, który sprawia, że się uśmiecham <3
Kolejna rzecz: PRAWIE 7000 WYŚWIETLEŃ! Przybyło jakieś 2000 od ostatniego rozdziału! ;o Jestem w szoku szczerze Wam powiem ;o
No i do tego 39 osób obserwujących mój blog... WOW...
Aha, i nie mogę zapomnieć o wszystkich osobach, które polecają mój blog na swoich blogach! Dziękuję wam za to przeogromnie <3
No i moim kochanym dziewczynom, które przesyłają mi wenę [wiecie kim jesteście :D] i tym, które wierzą w to, że jakimś cudem uda mi się skończyć rozdział <3
Jeszcze raz wielkie dzięki za to wszystko i wielkie przepraszam za to ile musiałyście czekać. KOCHAM WAS WSZYSTKIE I KAŻDĄ Z OSOBNA!
~ Do następnego! Xxxx
Zwlekłam się na dół, opuszczając mój pokój po raz pierwszy od kilku godzin. Dom wydawał się dość straszny, gdy byłam w nim sama. Wszystko wydawało się skrzypieć i wydawać dziwne dźwięki, tak samo z siebie. Charles dotrzymywał mi towarzystwa, podczas gdy ja przeszukiwałam kuchnię w nadziei znalezienia czegoś, co wypełniłoby mój pusty żołądek. Przetrząsnęłam wszystkie szafki, szukając czegoś gotowego, gdyż moja umiejętność do gotowania ograniczała się do jajecznicy. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo tęsknię za naszą kucharką. Makaron z serem nie może być aż taki trudny do zrobienia, pomyślałam, wyciągając paczkę makaronu z szafki. Zerknęłam do lodówki, gdzie znalazłam trochę sera. Nie wiedziałam jak długo tam był, ale zapach nie był odpychający, więc nie było źle. Wrzuciłam składniki do garnka i zapaliłam pod nim ogień na kuchence. Nagle, gdy makaron był już prawie gotowy, wszystkie elektryczne sprzęty przestały działać. No tak, tylko mi mogło się to przytrafić. Uniosłam łyżkę pełną mojej interesującej kreacji, by później wrzucić ją razem z całą z zawartością garnka do kosza. Nie pachniało to zbyt przekonująco. Usiadłam na kuchennym krześle i zastanawiałam się, co mam teraz zrobić.
Siedziałam tak przez kilka dobrych minut. Nawet o niczym nie myślałam. Po prostu siedziałam i wpatrywałam się w nic nie znaczący punkt. Nawet nie drgnęłam, gdy Charles wskoczył mi na kolana. Kiedy w końcu powróciłam do rzeczywistości, wstałam, by spróbować zapalić światło. Nadal nie było energii. Nawet jeśli wciąż było światło dzienne, to i tak dom wydawał się dość straszny. Sprawdziłam skrzynkę z bezpiecznikami, lecz wszystkie przyciski były włączone. W takim to musi być wina linii elektrycznych.
Podczas gdy nie ma prądu, dom jest najnudniejszym miejscem na świecie. Zdecydowałam zaryzykować i wyruszyć na zewnątrz. Wiedziałam, że powinnam zostać w środku, ale również wiedziałam to, że będę z powrotem zanim wrócą moi rodzice. Nie miałam specyficznego miejsca, do którego miałam zamiar iśc, więc powoli przesuwałam nogami wzdłuż podjazdu i przeszłam przez bramę. Wyciągnęłam mojego iPoda z kieszeni i założyłam podłączone do niego słuchawki. Nuciłam do moich ulubionych piosenek, które powoli sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
Nie wzięłam ze sobą żadnych pieniędzy, a po mojej nieudanej próbie gotowania nie pogardziłabym jakimś hamburgerem. Skończyło się na tym, że po prostu usiadłam w parku, który był całkowicie pusty. Jedyne co mogłam usłyszeć, były szeleszczące liście pod moimi stopami. Przez jakiś czas siedziałam na huśtawce, lecz po chwili to huśtanie zrobiło się wręcz irytujące. Ześlizgnęłam się z huśtawki i wyszłam z placu zabaw, by położyć się na pagórku, pokrytym świeżą trawą. Wyciągnęłam ręce i założyłam je za głowę, podczas gdy zaczęłam rozmyślać o niczym.
Po jakichś dziesięciu minutach podniosłam głowę i usiadłam. Już wystarczająco myślałam o rzeczach, o których w ogóle nie powinnam myśleć. Wyciągnęłam mój telefon z tylnej kieszeni i zaczęłam przeglądać moje wiadomości. Tak okropnie się nudziłam. Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. Riley był właśnie w połowie wykładu na uniwersytecie, więc weszłam w moje kontakty i zaczęłam je przeglądać. Nikt nie wydawał się mnie interesować, dopóki nie zatrzymałam przewijania. Cichy śmiech opuścił moje usta. Zupełnie zapomniałam o tym, że Harry wpisał mi swój numer do telefonu. Spodziewałam się, że zapisze się po prostu 'Harry', jednak on wpisał 'Styles, Harry Styles'. Czy on myśli, że jest James'em Bond'em czy coś w tym stylu?
Nie wydawało mi się, żeby to mogło mi zrobić jakąś krzywdę, i do tego on był jedyną osobą, która nie była na lekcjach, więc kliknęłam w jego numer i wybrałam zieloną słuchawkę. Zdążyłam usłyszeć kilka sygnałów zanim odebrał swój telefon.
- Halo?
- Hej, tu Delilah – spróbowałam to powiedzieć najnormalniej jak potrafiłam.
- Tak, wiem. Mam twój numer – oznajmił. Słyszałam jak próbuje się powstrzymać od śmiechu.
- O tym chyba zapomniałeś mi powiedzieć.
- Więc umm... Jest jakiś powód, dla którego dzwonisz? - spytał.
- Oh, tak. Zastanawiałam się tylko czy może nie chciałbyś wpaść na chwilę do parku. Wszyscy są w szkole i nie ma co robić.
- Jasne, daj mi dziesięć minut – powiedział, odkładając słuchawkę. Znów położyłam się na trawie, zastanawiając się nad moją dziwną decyzją, by zaprosić tu Harrego. Do tego nawet się nie spodziewałam, że się zgodzi. Podczas gdy czas leciał, rzeczy zaczęły się zmieniać...
- Wiesz, ktoś mógł wykorzystać to, że zasnęłaś w parku – rzucił Harry, budząc mnie z mojego transu.
- Wcale nie spałam – odpowiedziałam, opierając się na moich łokciach.
- Co ty tu w ogóle robisz? - zapytał, zaczynając konwersację.
- W domu nie ma prądu – stwierdziłam.
- Ah...
- No.
- To... Cieszysz się, że nie musisz chodzić do szkoły? - spytał.
- Prawde mówiąc, tak mi się nudzi, że wolałabym wrócić do szkoły, żeby twoi patetyczni przyjaciele mieli z kogo szydzić – powiedziałam, patrząc wprost na niego, żebym mogła zauważyć, kiedy puszczą mu nerwy. Zamiast tego, on się po prostu uśmiechnął.
- Oni nie są patetyczni, tylko po prostu łatwo można na nich wpłynąć.
- I co masz przez to na myśli? - zapytałam siadając, by mieć na niego lepszy widok. On patrzył się w nicość i zanim odpowiedział, wziął jeszcze głęboki wdech.
- Bo – westchnął. - Bo oni widzą mnie jako autorytet – chciałam spytać go o coś jeszcze, ale zamiast tego uniosłam brwi, czekając na kontunuację. - Nie jestem najmilszą osobą na świecie. Nie boję się tego przyznać.
- I ty mi to mówisz – mruknęłam, przerywając mu. Rzucił mi potępiające spojrzenie, po czym kontunuował.
- Kiedy powiem, że kogoś nie lubię, wtedy oni także automatycznie tej osoby nie lubią. To jest jakiś dziwny cykl.
- Dlaczego zawsze widzą cię jako lidera?
- Zawsze miałem więcej uwagi ze strony dziewczyn – powiedział. W tym miał rację, cały czas latały za nim jakieś dziewczyny.
- Hmm... W takim razie, dlaczego mnie nienawidzisz? - spytałam, całkowicie poważnie.
- Nie nienawidzę cię – zaśmiał się.
- Traktujesz mnie, jakbyś mnie nienawidził – odpowiedziałam, nadal się nie śmiejąc.
- Jeszcze raz; Nie nienawidzę cię. Nienawidziłem faktu, że byłaś jedyną dziewczyną, która za mną nie latała – powiedział szczerze. No tak, w tym ma całkowitą rację.
- Byłam? Czy próbujesz powiedzieć, że teraz za tobą latam? - zapytałam, rzucając mu głupawy uśmieszek.
- Nie miałem tego na myśli, ale czy to prawda? - spytał, mam nadzieję, że żartując.
- Taa, nieważne – odpowiedziałam sarkastycznie.
- To masz zamiar po prostu tu siedzieć?
- Tak, a czemu nie?
- Tak tylko się zastanawiałem... Mogę ci zadać pytanie?
- Jasne, strzelaj – powiedziałam, wpatrując się w otchłań.
- Dlaczego przefarbowałaś włosy? - zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się tak normalnego pytania.
- A co, nie podoba ci się? - spytałam, jakbym rzeczywiście przejmowała się jego opinią.
- Tego nie powiedziałem. Ale dlaczego to zrobiłaś?
- Riley uważał, że wyglądałoby to ładnie – powiedziałam, bawiąc się kciukami.
- A tobie się podobają? - zapytał, unosząc brwi.
- Nawet – odpowiedziałam szczerze.
- Brązowe bardziej do ciebie pasują – stwierdził poważnie. Nie odpowiedziałam. Zaczęłam kręcić swoje włosy wokół wskazującego palca, koncentrując się na kolorze. Harry chwycił jeden kosmyk i również zaczął zabawę moimi włosami. To było takie dziwne uczucie, jednak, chcąc nie chcąc, musiałam przyznać, że to mi się podobało. - Są takie miękkie – oznajmił, odkładając je na miejsce. - Riley wie, że jesteś tu ze mną?
- A powinien?
- Nigdy nie wiesz, co może się wydarzyć – powiedział.
- Na przykład co? - spytałam i po chwili poczułam jego usta na moich. Z jakiegoś powodu nie odsunęłam się od niego, tylko znów odwzajemniłam pocałunek. W jego ustach było coś, co sprawiało, że chciałam więcej. Puste miejsce między nami całkowicie znikło, gdy jego język wdarł się do mojej buzi. Wkładał w to perfekcyjną ilość nacisku. Jego oddech był świeżo miętowy z połączeniem truskawki, co było perfekcyjną kombinacją. Wszystkie inne rzeczy znajdujące się w moim mózgu, całkowicie z niego wypłynęły. Riley nawet nie przeleciał mi przez myśl podczas tego pocałunku. Gdy już obojgu nam zaczęło brakować powietrza, powoli się od siebie odłączyliśmy. To był, szczerze, najznakomitszy pocałunek jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Nie mogłam uwierzyć, że tak pomyślałam, ale na prawdę mi się podobał. Moje oczy pozostawały zamknięte, dopóki nie zebrałam w sobie odwagi by je otworzyć. Oczy Harrego analizowały moją twarz w poszukiwaniu jakiejkolwiek emocji. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, lub co mam zrobić. Moja twarz pozostawała pokerowa, podczas gdy rzeczywistość powoli wdzierała się do mojego mózgu. - Muszę już iść – powiedziałam, wstając i szybkim krokiem wychodząc z parku, pozostawiając Harrego siedzącego na pagórku, prawdopodobnie zdezorientowanego. Nie mogę uwierzyć, że to się stało. Nie mogę uwierzyć, że nie zatrzymałam go przed tym. Moje myśli były teraz wypełnione poczuciem winy. Jak mogłam zrobić Riley'emu coś takiego? Przecież on był dla mnie taki dobry. Nie mogłam teraz dopuścić do tego, żeby zacząć myśleć o Harrym. To by tylko powiększyło moje wątpliwości.
Gdy dotarłam do domu, moich rodziców nadal nie było, tak samo jak prądu. Szybko wybiegłam po schodach do mojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać prawdziwymi łzami. Tymi, które są najbardziej słone i wypełnione emocjami. Co, do jasnej cholery, mam teraz zrobić?
~ Harry ~
- Louis! Poprosiłem cię, żebyś do mnie wpadł, żebyś mógł mi pomóc, a nie żebyś przeszukiwał moją kuchnię i zjadał wszystko co wpadnie ci w ręce – jęknąłem, siadając na sofie i rozmasowując skronie.
- Doktor Louis nie może pracować z pustym żołądkiem – zaprostestował, wkładając sobie do buzi kolejną kanapkę z Nutellą.
- Doktor Louis?
- Możesz nazywać mnie Lou – puścił mi oczko. On naprawdę musi sobie znaleźć dziewczynę.
- Louis, mówię poważnie. Jeszcze nigdy nie byłem taki zmieszany.
- Więc co się dokładnie dzisiaj stało? - spytał, nareszcie zachowując się poważnie.
- Delilah do mnie zadzwoniła – zacząłem.
- Ona na prawdę ma na ciebie wielki wpływ, co nie?
- Mhmm – westchnąłem.
- No i to wszystko co zrobiła? Tylko zadzwoniła? Więc w czym problem?
- Nie pozwoliłeś mi dokończyć – powiedziałem, patrząc jak on wpycha sobie coraz więcej jedzenia.
- Okej, mów dalej – wymamrotał, podczas gdy połowa kanapki próbowała wydostać się z jego buzi.
- Zadzwoniła, żeby się spytać, czy chciałbym się spotkać z nią w parku.
- I poszedłeś? - zapytał Louis, zlizując Nutellę z jego palców.
- Czy mogę najpierw skończyć mówić? Pytania będziesz zadawał na końcu.
- Dobra, kontynuuj.
- No więc powiedziałem, że tak. Nie miałem nic innego do roboty i nie mogłem tak po prostu powiedzieć nie. Później poszedłem do tego parku, gdzie nie było nikogo innego, tylko ona. Leżała tak perfekcyjnie, z jej fioletowymi włosami powiewającymi na wietrze. Mógłbym ją obserwować przez cały dzień. Usiadłem obok niej i zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Gadaliśmy o nas.
- Nas? W sensie, ty i ja? - spytał Lou.
- Ogólnie nas. O naszej grupie.
- I co jej powiedziałeś?
- Cóż, ona spytała dlaczego jej nienawidziłem, i powiedziałem jej dlaczego. Nie wydawała się zbytnio zaskoczona, no i mnie nie uderzyła – powiedziałem, pozwalając sobie na krótki śmiech na końcu.
- Dlaczego jej nienawidzisz? - zapytał Louis. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem.
- Była jedyną, która za mną nie latała – przyznałem.
- Oo, widzisz...
- W każdym razie, gadaliśmy o naszej grupie, a później chwilę rozmawialiśmy o Riley'm.
- Kocha go?
- Nie wiem, ale to dla niego przefarbowała włosy, co później doprowadziło nas do rozmowy o jej włosach. Z jakiegos powodu, musiałem ich dotknąć. Czy to dziwne?
- Szczerze mówiąc? Tak. Jestem zaskoczony, że nie przywaliła ci z liścia.
- Ja też. Ale czy kiedykolwiek widziałeś ją, jakby niepohamowaną?
- Tylko podczas wojny na żarcie.
- Mi się na prawdę nie wydaje, żeby była gwałtownym typem osoby.
- Myślę, że wydawała nam się taka być przez jej nastawienie – wyznał Lou.
- Pewnie tak. Ale wracając do tego co się stało, to spytałem się jej czy Riley wie, że była tam ze mną, i ona powiedziała, że nie i-
- Nie zrobiłeś tego – przerwał mi Louis. Nawet on wiedział, że podjąłem złą decyzję. - Pocałowałeś ją, co nie?
- Tak – westchnąłem.
- I?
- I?
- I jak było? - spytał, brzmiąc jak nastoletnia dziewczyna.
- Szczerze, to był najbardziej perfekcyjny pocałunek jakiego kiedykolwiek doświadczyłem – przyznałem, teraz sam brzmiąc jak dziewczyna.
- Pierwszy pocałunek jest zawsze najsłodszy – oznajmił.
- Tak...
- Tak? O mój Boże, co jeszcze ukrywasz? - zapytał, podchodząc do sofy i patrząc na mnie z góry.
- Czy naprawdę jestem taki łatwy do odczytania?
- W tej chwili tak.
- To nie był nasz pierwszy pocałunek – wyznałem.
- Kiedy? W dzień kiedy was zawiesili? Na balu?
- Nie, trochę wcześniej.
- W takim razie kiedy? W któryś dzień w szkole?
- Nie, na mojej domówce – oznajmiłem.
- U ciebie w pokoju? - spytał, unosząc brwi.
- Mhmm...
- No to teraz wiem, dlaczego się tak dziwnie zachowywałeś. Czy ona odwzajemniła pocałunek?
- Tak, za każdym razem, co mnie strasznie dezorientuje.
- I mnie też. Nie mam pojęcia co się dzieje w głowie tego dziwadła.
- Hej, ona nie jest żadnym dziwadłem – powiedziałem.
- Sorry, ale dziwnie jest być dla niej miłym po latach nienawidzenia jej.
- Wiem, i doceniam to, że się starasz. Ale wracając do tematu, to zupełnie nie wiem na czym stoję.
- Nie wiem co mam o niej myśleć, ale po tym co powiedziałeś, to wynik jest dość oczywisty -oznajmił, brzmiąc inteligentnie po raz pierwszy w jego życiu.
- Oświeć mnie.
- Ty, drogi panie, jesteś w zaawansowanym stadium zakochania – oznajmił, podnosząc się z sofy.
- Co? - spytałem zszokowany, również wstając.
- Dobrze słyszałeś. W każdym razie, ja muszę iść. Cześć - - powiedział wychodząc z domu. Nie mogę być przecież zakochany. Przecież ja nawet jej nie znam. Wywlekłem się na górę, nadal z myślami o miłości, wlewającymi się do mojego mózgu. Miłość jest mocnym słowem. Nie mogłem przecież być w tym już tak głęboko, co nie? To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, więc jak to się stało tak szybko? Gdy tylko wszedłem do pokoju, od razu usiadłem przy biurku i otworzyłem Facebook'a, próbując pozbyć się tych wszystkich myśli z mojej głowy. Miałem 16 zaproszeń do znajomych i kilka powiadomień. Przejeżdżając przez zaproszenia stwierdziłem, że nie znam nikogo z tych ludzi, więc zdecydowałem, że zostawię to na później. Następnie kliknąłem w moje wiadomości; kilka od moich przyjaciół i jedna od Charlotte. Ona była ostatnią osobą, o której chciałem teraz myśleć.
Heyyy Hazzzzz, tęsknishhhh za mnoł? Bo ja za tobom bardzoo :( Bez ciebie w sql jest beznadziejniee, morze chcesh rzebym do cb wpadła??? ;) napishh mi eska! Xxxx
Jej zdolność do popełniania błędów ortograficznych sprawiała, że miałem ochotę uderzyć z pięści w ekran. Nawet gdybym nie miał żadnych przyjaciół, nie chciałbym, żeby ona do mnie przychodziła, więc nie odpisując, przełączyłem na stronę główną. Jak zwykle, nie było nic interesującego. Oh, oni ze sobą zerwali? Jak długo byli razem? Trzy tygodnie? W zeszłym tygodniu mówili, że się kochają. Nie wiedzieliby co to jest miłość, nawet gdyby uderzyła w nich jak rozpędzony pociąg. Następnie zjeżdżałem coraz niżej, po czym zdecydowałem, że nie ma tam nic ciekawego. Kiedyś potrafiłem siedzieć na Facebook'u godzinami, ale ostatnio nie widzę w nim nic interesującego. Moje myśli zawsze są gdzieś indziej. Kliknąłem w pole wyszukiwania na górze i przejechałem kilka razy po klawiaturze, zanim wpisałem to, co miałem na myśli: Delilah. Nie musiałem nawet wpisywać jej nazwiska, gdyż mieliśmy wspólnego znajomego. Wszedłem w jej profil, gdzie wszystko było ukryte, oprócz, oczywiście, jej zdjęcia profilowego. Była na nim z Riley'm i jakimś psem. Przypuszczam, że to jego pies, bo nigdy nie widziałem żadnego w jej domu. Oni wyglądali ze sobą tak słodko, że w moim brzuchu znów pojawiło się uczucie zazdrości. Nie przyglądałem się temu zdjęciu już ani chwili dłużej i kliknąłem na przycisk, by dodać ją do znajomych. Teraz jedynie czas pokaże, czy Delilah mnie polubiła. Jeśli mnie zaakcepuje, wtedy będzie chociaż promyk nadzieji. Jeśli nie, to przynajmniej mogłem próbować. Ale nie poddam się bez walki.
- Harry! Czy możesz pomóc mi wnieść zakupy? - krzyknęła moja mama przechodząc przez drzwi frontowe.
- Za chwilę zejdę! - odkrzyknąłem. Po raz ostatni zerknąłem na jej zdjęcie i zamknąłem laptopa.
~ Delilah ~
Siedziałam na moim łożku głaszcząc Charles'a, gdy prąd nareszcie powrócił. Zaczynałam się już nudzić i czuć samotnie, siedząc w prawie całkowitej ciemności. Charles zeskoczył z łóżka gdy tylko zaświeciłam światło. Usiadłam przy moim biurku, gdzie zobaczyłam zdjęcie mnie i Riley'ego. Oboje wyglądaliśmy na takich szczęśliwych. Poczucie winy znów się we mnie obudziło, i do tego z podwojoną siłą. Żeby przestać o tym myśleć, włączyłam mojego laptopa i zaczęłam przeglądać wszystkie portale społecznościowe. Weszłam na Facebook'a, chociaż nic nowego się tam nigdy nie dzieje. Miałam jedno zaproszenie do znajomych. Spodziewałam się, że będzie to od jakiejś przypadkowej osoby, albo kogoś, do kogo odezwałam się tylko raz, jednak to nie był nikt w tym stylu. To był Harry. Zanim zaakceptowałam jego zaproszenie, spojrzałam na jego profil, który był dużo ciekawszy od mojego. Przez chwilę wpatrywałam się w przycisk akceptacji zaproszenia, po czym w końcu go zaakceptowałam. Nagle poczułam kolejny przypływ poczucia winy. Riley zobaczy, że mam go w znajomych, tak samo jak cała szkoła. Co jeśli Harry już wszystkim opowiedział co się stało? Co jeśli zwalił na mnie całą winę? Westchnęłam, podnosząc moją komórkę. Wybrałam numer Riley'ego i kliknęłam zieloną słuchawkę.
- Hej Riley, to ja. Musimy pogadać.
---.---
NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE W KOŃCU UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ TEN NIESZCZĘSNY ROZDZIAŁ. Cały czas odkładałam pisanie go na później, aż w końcu się zebrałam, napisałam i oto jest! Tak wiem, jest krótki, za co was bardzo przepraszam, ale nie chcę opisywać jednej rzeczy przez 10 linijek, bo wtedy byłoby strasznie nudno. Mam nadzieję, że chociaż jest krótki, to i tak wam się podobał ;)
No i teraz, jak to w moim zwyczaju bywa, muszę się pozachwycać ilością komentarzy, wyświetleń i obserwatorów + podziękować wam za to wszystko. 41 komentarzy pod ostatnim rozdziałem? To mój rekord! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ każdej osobie, która poświęca te parę sekund swojego życia, by napisać ten jeden komentarz, który sprawia, że się uśmiecham <3
Kolejna rzecz: PRAWIE 7000 WYŚWIETLEŃ! Przybyło jakieś 2000 od ostatniego rozdziału! ;o Jestem w szoku szczerze Wam powiem ;o
No i do tego 39 osób obserwujących mój blog... WOW...
Aha, i nie mogę zapomnieć o wszystkich osobach, które polecają mój blog na swoich blogach! Dziękuję wam za to przeogromnie <3
No i moim kochanym dziewczynom, które przesyłają mi wenę [wiecie kim jesteście :D] i tym, które wierzą w to, że jakimś cudem uda mi się skończyć rozdział <3
Jeszcze raz wielkie dzięki za to wszystko i wielkie przepraszam za to ile musiałyście czekać. KOCHAM WAS WSZYSTKIE I KAŻDĄ Z OSOBNA!
~ Do następnego! Xxxx
kooocham to i nic więcej nie mogę dodać :3
OdpowiedzUsuń@SmileFoorMe
Po prostu Kocham ten twój blog <3 jest taki....inny.... Oczywiście w pozytywnym znaczeniu :) nie mogę się doczekać następnego :*
OdpowiedzUsuńBoski, boski, boski rozdział! Boże jak ja z niecierpliwością czekałam na niego...I będę czekała oczywiście z niecierpliwością na kolejny, błagam napisz szybko, bo nie wytrzymam (:
OdpowiedzUsuńomomomomom! pocałowali się, znowu się pocałowali! *.* jak to czytałam to miałam zaciesz na twarzy jak nigdy, haha. kocham Cię za tą scenę, normalnie <3 boję się teraz o Riley'ego, bo ostatnio go polubiłam, ale pozostanę przy Team Harijah/Delarry, haha :D czekam na następny oczywiście :)
OdpowiedzUsuńjak to czytałam to miałam taki zaciesz na ryju że szoook : 33
OdpowiedzUsuńdawaj szybko następny ..
Jak zawsze CUDOWNY! Po prostu uwielbiam Twoje opowiadanie! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)xx
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NN*__* TEN BLOG JEST SUPER :)XXX
OdpowiedzUsuńo mamo mamo robisz mi numery, że padam. Wracam i rozdział jak marzenie, a ty na niego narzekasz. Harryy, mamo, pocałował ją. Pf szczerze to mam kilka wersji co powie Riley'emu. Nie będę ich zdradzać sprawdzę czy się spełnią. Podoba mi się, a ty o tym wiesz. teraz lecę dalej też o tym wiesz...
OdpowiedzUsuńOOooooo Mamooo! *____* No Kocham Cię Kocham Cię ! Ja chcem szybko następny ! @AwwwwwZAYN
OdpowiedzUsuńTAK SIE CIESZĘ ŻE ODWZAJEMNIŁA TEN POCAŁUNEK! ROBI SIĘ CORAZ GORĘCEJ POMIĘDZY TĄ DWÓJKĄ:) Tak sie cieszę że już dodałaś i z niecierpliwością czekam n nn;D
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział, prawie skakałam z radości! Czytając go, co chwilę, musiałam się zatrzymywać i to wszystko w głowie poukładać. ;D A ten moment, jak Harry całuje Delilah... ZGON *_________*
OdpowiedzUsuńJesteś po prostu niesamowita ! :D Nie mogę się doczekać kolejnego. xx <3
Natrafiłam na twój blog w sumie przypadkiem. Usiadłam do komputera i zaczęłam czytać wszystkie rozdziały. Ostatni to był rozdział 10. Nie mogłam się doczekać kolejnego. Codziennie sprawdzałam czy czasami nic nie dodałaś, aż w końcu... JEST!
OdpowiedzUsuńStrasznie się ucieszyłam widząc tą jedyneczkę.
Czekam z niecierpliwością na kolejny.
Pozdrawiam :*
tak bardzo kocham ten blog, ze to jest zero pytań *.* masz prawdziwy talent dziewczyno! prosze dodaj jak najszybciej nowy rodział, bo ja codziennie wchodzę i patrze czy nie ma czegoś nowego (;
OdpowiedzUsuńTak!! Świetny, tylko mi ten Riley przeszkadza, mam nadzieję, że go usuniesz w końcu. Może on zdradzi?? Kto wie?? Czekam na następny
OdpowiedzUsuńKocham Twój blog i te opowiadanie. Nawet nie wiesz jaką mi radość sprawiłaś z samego poniedziałku. Wchodzę, a tu nowy rozdział i na twarzy wielki banan :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię!!!
Zajebiste!
OdpowiedzUsuńCzekałam i czekałam, ale wkońcu się pojawił! Świetny rozdział i mam nadzieję, że Riley zrobi sobie pa pa.. xDD
OdpowiedzUsuńZnalazłam bloga przypadkowo przeczytałam całego za jednym razem jest ZAJEBISTY :-) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D Twój blog ma to coś w sb jest inny od wszystkich I love you <3
OdpowiedzUsuńjuż myślałam że zwątpiłaś i przestaniesz pisać tego bloga. ale na szczęście się tak nie stało <3 a co do rozdziału to jest świetny. :) ;* @my_dreams_x
OdpowiedzUsuńO jeeeeejciu *___*
OdpowiedzUsuńJaki boski blog, no GENIALNY :))
Masz talent, płakać nam się chciało pod końcem, że to już koniec :((
Dawaj szybkooo następny, please !!
zapraszmy do nas i serdecznie pozdrawiamy :3
awwwwwwwwwwww dziewczyno , ale ty masz talent *____* kocham cię po prostu < 3
OdpowiedzUsuńSuper... I powiedz mi co ja mam teraz czytać, bo niedawno znalazła twojego bloga i czytałam wieczorami... Jak potrzebujesz pomysłów to się odezwij: @zaymalg Chętnie Ci pomogę.
OdpowiedzUsuńświetny! Czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńHaha... Przeczytała to wcześniej, ale z racji, że jestem leniuchem... Nie chciało mi się dodawać komentarza. Ba ! Nawet tego mi się pisać nie chciało. Odnośnie rozdziału - jest zajebiasty ! Z resztą jak wszystkie poprzednie. Miło się czyta :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;p
A ! I przeczytałam poprzednie komentarze. Sądzę, że niech się troszkę pomęczy z Rileyem. Przecież to on jej pomógł po balu i się nią ' zajmował '. Potem Riley coś przeskrobie mocno złego i ona będzie żalić się Harry' emu. On sobie zrobi nadziei, że ona zaczyna go kochać , a potem bum ~
OdpowiedzUsuńRiley zaprosi ją na romantyczną kolację - kwiaty, świece, muzyczka itp. itd. . I wszyscy będą szczęśliwi oprócz Harry' ego. Ale na tej kolacji ona wyzna mu, że ją tak bardzo zranił i powie, że nie potrafi go ponownie pokochać i wróci do Harry' ego.
Lol. Jak się rozpisałam :DD
cuuudowny rozdział<3 nie każ tak długo czekać na kolejny :)x
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJest to jedno z moich ulub. opowiadań i z niecierpliwością czekam na nexta. *-*
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na mojego bloga:
http://rememberaboutit.blogspot.com/
Btw. tamten kom. przez przypadek usunęłam. o.o
Wczoraj zaczęłam czytać to opowiadanie i jest bardzo interesujące . Delilah jet bardzo fajna dziewczyna ma swój styl i fajny charakter , a Harry taki lobuziak ale bardzo słodki . Mam nadzieje ze oni bedą razem ze sobą . Moim zdaniem pasują do siebie . Bardzo podoba mi się Twój blog i czekam na kolejny rozdział .
OdpowiedzUsuń~ Roxanne ;)
Super opowiadanie, czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńCzytam wszystko drugi raz i zachwycam się po raz enty :D Mam nadzieję, że niebawem dodasz kolejny rozdział :)) Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem usiadłam i przeczytałam wszystko na raz. Bardzo mi się spodobało, i wiedz, że masz we mnie nowego czytelnika :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo, kiedy będzie miał miejsce ich pocałunek.
Dwa słodziaczki <3
Pozdrawiam :)
Naprawdę wkręciłam się w twoje opowiadanie, będę tu często zaglądała! Zaintrygowała mnie historia.
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić do siebie na: http://is-breathing-for-this-moment.blogspot.com/ <3
błaagam nie dręcz mnie i proszę dodaj 12 rozdział (:
OdpowiedzUsuńkiedy będzię następny już nie mogę się doczekać .Powodzenia w pisaniu ;D
OdpowiedzUsuńOhhhh, wiesz że uwielbiam to jak piszesz ? ;) Rozdział jest boski - jak zawsze :D No poprostu me gusta ^^
OdpowiedzUsuń@_karolaaa_