- Czy ty wiesz, która jest
godzina? - powiedziała moja mama próbując opanować nerwy, zaraz po tym jak
przekroczyłam próg mojego domu.
- Jedenasta? - odpowiedziałam.
- Gdzie byłaś? Co tyle robiłaś?
- Byłam Riley'ego, oglądaliśmy telewizję. Masz jeszcze jakieś pytania? - uniosłam brwi.
- Nie jestem zbyt pewna co do tego Riley'ego. Przez niego nie ma cię do późna, a przecież następnego dnia musisz wstać do szkoły.
- Mamo, po prostu straciliśmy poczucie czasu. Teraz idę się położyć, padam z nóg – oznajmiłam, udając się w kierunku schodów.
- Zabezpieczacie się? - spytała, prawie szepcząc. Momentalnie zatrzymałam się po środku mojej drogi na górę.
- Co? - zapytałam, nie wierząc, że mogła o mnie pomyśleć w ten sposób.
- No czy się zabezpieczacie... Wiesz o co mi chodzi – powiedziała odpowiednio głośno, bym mogła usłyszeć, jednak mój tata, który siedział w salonie, nie miał szans wyłapać ani słowa.
- Mamo, jesteśmy ze sobą dwa dni. Myślisz, że kim ja jestem? - zadałam pytanie retoryczne i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i westchnęłam. Nie mogę się już doczekać, kiedy się wyprowadzę, pomyślałam. Już nigdy więcej nie będę musiała przechodzić przez te przesłuchania za każdym razem, kiedy wrócę do domu. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i wsunęłam na siebie piżamę, po czym od razu zasnęłam.
Chociaż spałam całą noc, to i tak następnego ranka wstałam wyczerpana. Nie czekałam aż rodzicielka wejdzie do pokoju i zacznie się drzeć: od razu wyłączyłam wkurzający budzik i wywlekłam się z łóżka. Udałam się do łazienki i weszłam pod prysznic. Już pojawiały mi się odrosty, bo od dawna nie farbowałam włosów. Stwierdziłam, że zmienię kolor na coś nowego. W sumie to Riley podrzucił mi ten pomysł jak u niego byłam. Po umyciu się i przefarbowaniu włosów, owinęłam się ręcznikiem, a na głowę założyłam czepek. Przeszłam do garderoby i zastanawiałam się w co mogę sie ubrać. Ostatecznie wybrałam czarne rurki i bejsbolówkę. Po czasie podanym na pudełku farby, ściągnęłam czepek i wysuszyłam włosy. Połowa ciepłego powietrza podczas suszenia lądowała na moim ciele, gdyż zawsze o tej porze umierałam z zimna. Gdy skończyłam, rozczesałam wszelkie kołtuny. Otworzyłam szufladę, w której była schowana prostownica, którą kiedyś kupiła mi mama. Nigdy jej nie używałam, więc nadal była w pudełku. Odpakowałam ją i podłączyłam do prądu. Podczas gdy prostownica się nagrzewała, ja nałożyłam eyeliner. Popełniłam wielki błąd sprawdzając, czy sprzęt jest już gorący. Tak, był, i to cholernie. Tym razem chwyciłam dobrą stronę prostownicy i wyprostowałam wszystkie włosy na druty. Po dobrych dwudziestu minutach byłam już gotowa. Pierwszy raz nie szłam do szkoły w moich brązowych włosach związanych w luźnego koczka. Tym razem były one jasno fioletowe i spuszczone w dół moich pleców.
Gdy weszłam do kuchni, mój tata już tam siedział i przeglądał tą samą gazetę co zawsze. Nigdy nie rozumiałam co on znajduje interesującego w wiadomościach z poprzedniego dnia. I tak je zawsze ogląda w telewizji. Usiadłam przy kuchennej wysepce i sięgnęłam po słoik Nutelli. Zaczęłam zatapiać w niej wszystko co by pasowało. Najpierw zanurzyłam kawałki jabłek, a następnie bananów, co nie smakowało zbyt dobrze. Zdecydowałam, że już nie jestem głodna.
- Więc kiedy będziemy mogli poznać tego Riley'a? - odezwał się mój tata.
- Wtedy, kiedy nie będzie pracował – odpowiedziałam, przeszukując lodówkę w poszukiwaniu czegoś co mogę zabrać do szkoły.
- Czyli to znaczy kiedy? - spytał, brzmiąc jakby był zirytowany moją odpowiedzią.
- W weekend – oznajmiłam, przyglądając sie jak moja mama wchodzi do kuchni.
- Twoje włosy są proste – powiedziała ucieszona.
- Tak... - spojrzałam na nią zmieszana.
- Użyłaś tej prostownicy, którą ci kupiłam?
- Tak... - odpowiedziałam, tak samo jak wcześniej.
- Może ten chłopak to nie jest taki zły pomysł – oznajmiła. Przewróciłam oczami w odpowiedzi na to co powiedziała.
- Gdzie jest Jasey? - spytałam. Jasey to nasza kucharka.
- Grypa – odpowiedział mój tata zza swojej gazety. Tęskniłam za moją dzienną dawką naleśników.
- Jak teraz wyjdziemy to możemy po drodze wstąpić do Stabucksa – zaproponowała moja rodzicielka.
- Spoko – odpowiedziałam z wielkim uśmiechem. Ona nie wiedziała, że Riley tam pracuje. To może być ciekawe.
Trzasnęłam drzwiami od samochodu i włożyłam Dirty Work, płytę All Time Low.
- Zbliżają się twoje siedemnaste urodziny. Chcesz jakiś specjalny typ imprezy w tym roku? - spytała, wyjeżdżając z podjazdu.
- Jak zawsze, nic specjalnego – odpowiedziałam. Nienawidziłam wielkich imprez. Nie żebym w ogóle miała wielu znajomych do zaproszenia.
- A co jakbym zaplanowała przyjęcie-niespodziankę?
- Mamo, to moje siedemnaste urodziny, nie siódme – przewróciłam oczami.
- Proszę, tylko to jedno, zanim staniesz się pełnoletnia – błagała. Gdyby nie prowadziła samochodu, to pewnie padłaby na kolana.
- No dobra, ale nie zapraszaj całej szkoły, nikogo tam nie lubię.
- To będzie tylko Riley i ty? - spytała, unosząc brwi.
- A to źle?
- Chciałabyś tam jakichś muzyków? - zapytała. Pewnie stwierdziła, że nie ma sensu dalej ze mną rozmawiać o Riley'm.
- All Time Low – odpowiedziałam, nawet się nie zastanawiając.
- Kto to?
- Właśnie ich słuchamy.
- Oh... Możesz powtórzyć jak się nazywają?
- All Time Low. To ci o których cały czas nawijam – powiedziałam, przewracając oczami.
- No dobra, okej.
- Chcesz, żebym to ja zamówiła dla nas napoje? - spytałam, gdy zaparkowałyśmy przed Starbucksem.
- Jasne. Weź mi to co zawsze.
- Dobra, za chwilę wracam – powiedziałam i wyszłam z auta.
Znajomy zapach kawy uderzył mnie, gdy tylko weszłam do środka. Gdybym musiała zasugerować zapach nieba, to na pewno byłaby to kawa. Mogłabym pływać w ziarenkach kawy i ten zapach nigdy by mi się nie znudził.
- Poproszę Grande Mocha, Venti Gingerbread Latte i extremalnie przystojnego chłopaka na wynos – zamówiłam u Riley'a, który miał wielkiego banana na twarzy.
- Obawiam się, że chłopaka nie mamy na wynos. Muszę tu zostać do piątej – odpowiedział.
- Przynajmniej nie musisz siedzieć w szkole z ludźmi, których nienawidzisz.
- Touché. A tak w ogóle to twoje włosy wyglądają świetnie.
- Dziękuję. Chciałam spróbować czegoś nowego.
- To wyszło ci znakomicie. Co się stało, że przyszłaś tu dzisiejszego ranka? - spytał, nie wrednie, ale jakby był zaintrygowany.
- Nasza kucharka jest chora na grypę czy coś takiego, a mnie lepiej nie wpuszczać do kuchni.
- Nie jesteś zbyt dobrą kobietą.
- Za to ty jesteś perfekcyjną – odpowiedziałam śmiejąc się, bo to on robił dla mnie kawy.
- Bardzo śmieszne – powiedział z sarkazmem. - To twoja mama? Ta co siedzi w samochodzi i się nam tak intensywnie przygląda.
- Taa. Pewnie myśli, że cię zagaduję, żeby dostać darmowe napoje.
- Cóż, to działa – oznajmił, podając mi dwie kawy.
- Dzięki. Później do ciebie napiszę jak coś.
- Tylko, jeśli ja nie napiszę pierwszy – puścił mi oczko.
- No dobra, do zobaczenia później! - zawołałam, udając się w stronę drzwi.
- Nie będzie buzi na pożegnanie? - spytał, robiąc minę smutnego szczeniaczka.
- Jak mogłam zapomnieć? - powiedziałam i wróciłam się, żeby go pocałować.
- No, właśnie o to mi chodziło. Do zobaczenia niebawem – powiedział, a ja udałam się do samochodu mamy.
- Kto to był? - spytała, nadal na niego patrząc podczas gdy ja wchodziłam do auta.
- Oh, jakiś przypadkowy koleś, który dał mi darmowe napoje – powiedziałam, najpoważniej jak potrafiłam.
- Co?! - praktycznie krzyknęła mi prosto w twarz.
- Boże, wyluzuj, to był Riley – oznajmiłam, machając do niego. Zauważył, że nasz samochód nadal stoi pod sklepem. Po obserwowaniu jak wyciera stoliki, moja rodzicielka w końcu ruszyła w stronę szkoły.
- Jest słodki.
- Wiem – odpowiedziałam, nie myśląc o tym co mówię. Zabrzmiałam jak dwunastoletnia dziewczynka.
- Chcesz, żebym cię odwiozła w to samo miejsce co zawsze? - spytała, jak zwykle.
- W sumie to masz szkołę po drodze, nie zaboli jak mnie tam podwieziesz – powiedziałam, już nie przejmując się co sobie pomyślą inni. Mam Riley'ego, a on lubił mnie za to jaka jestem, i to wszystko co mnie obchodziło.
Muszę przyznać, że kiedy zajechałyśmy na szkolny parking, mój żołądek nagle zrobił się cięższy. Widziałam jak ludzie się nam przyglądają, co spowodowało, że czułam się jeszcze gorzej. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwiczki.
- Do zobaczenia po szkole – powiedziała moja rodzicielka, gdy wyszłam z samochodu.
- Pa – odpowiedziałam. Udałam się w stronę głównego budynku i po drodze wrzuciłam mój pusty kubek do kosza.
One jest nowa?
Czy to jej prawdziwe włosy?
Słyszeliście co się stało na balu?
Wygląda nawet gorzej niż wcześniej.
Oto tylko przykłady tego, co mówili ludzie w szkole. Zignorowałam wszystkie te uwagi, bo przecież każdy ma swoje wady. Jakby to powiedziała Taylor Swift: 'You, have pointed out my flaws again, as if I don't already see them.' Ja mogłam bez problemu wytykać im wady, ale nigdy nie upadłabym tak nisko, chyba, że byłoby to absolutnie konieczne. Zamiast od razu iść do klasy, ja udałam się do biblioteki. Nadal musiałam oddać trochę książek. Kiedy w końcu udałam się do sali, korytarze były całkowicie puste, a klasy były pełne uczniów. Otworzyłam drzwi do sali i chciałam się udać do swojej ławki, jednak usłyszałam, jak mój nauczyciel mnie woła.
- Delilah! - podeszłam do jego biurka. Dobrze wiedziałam, co za chwilę powie.
- Gabinet dyrektora, natychmiast – wow, on praktycznie krzyknął. Ktoś wstał lewą nogą. Cała klasa była pogrążona w całkowitej ciszy. Oczekiwali ode mnie, że odegram scenkę i się rozpłaczę?
- Wszystko mi jedno – odpowiedziałam, wyciągając karteczkę z upomnieniem z jego ręki.
- Co? - warknął.
- Wszystko mi jedno. Przynajmniej nie będę mieć lekcji, siema – powiedziałam i otworzyłam drzwi. Słyszałam kilka śmiejących się ludzi, bo nauczyciel nie mógł wymyśleć nic, co mógłby powiedzieć, tylko zdezorientowany stał za biurkiem. 1:0 dla mnie, pomyślałam, zmierzając szkolnymi korytarzami do dyrektora.
~ Harry ~
Zamurowało mnie tak samo jak Pana Barakartha, naszego nauczyciela. Delilah nie wyglądała ani trochę jak Delilah. Jej włosy były takie inne, jednak bardzo do niej pasowały. Nie mogłem się powstrzymać od wlepiania w nią wzroku gdy była w klasie. Zauważyłem jak ten nowy kolor podkreśla jej odcień skóry.
- Ona już wyszła stary, możesz przestać się ślinić – powiedział Lou. W końcu się poddałem i opowiedziałem mu wszystko co do niej czuję. On był moim najbliższym przyjacielem i to, że musiałem to przed nim ukrywać mnie niszczyło od środka. Louis pomógł mi ułożyć sobie to wszystko w głowie i wiedziałem na czym stoję.
- Wszystko okej, Harry? Wyglądasz dość blado – spytał Zayn.
- Tak, wszystko dobrze – odpowiedziałem, kładąc głowę na stoliku, mając nadzieję na chociaż dziesięć minut drzemki, zanim zadzwoni dzwonek. Zastanawiałem się czy wyślą Delilah do domu. Miałem nadzieję, że nie. Strasznie chciałem z nią pogadać. Jestem w sumie pewny, że nie zrozumie, albo w ogóle nie będzie chciała ze mną rozmawiać, ale zawsze mogę chociaż spróbować.
~ Delilah ~
- Oh, Delilah, co cię tutaj sprowadza? - spytał dyrektor, Pan Gaskat, gdy usiadłam w jego gabinecie.
- Pan Barakarth dał mi upomnienie, gdyż moje włosy są ekstremalnego koloru i mogą rozpraszać innych uczniów podczas lekcji – westchnęłam.
- Wcale nie są takie ekstremalne, tak szczerze to nie widze w nich żadnego problemu.
- Nie widzi pan? - spytałam zszokowana.
- Nie są do końca naturalne...
- Więc będę miała kłopoty? - spytałam zdezorientowana.
- Nie tym razem. Jednak jeśli w jakiś sposób przez noc zmienią się w jaskrawo-żółte, wtedy będę musiał to przemyśleć jeszcze raz – powiedział, uśmiechając się.
- Dziękuję – odwzajemniłam usmiech.
- Teraz lepiej wracaj do klasy, mam trochę rzeczy do zrobienia – oznajmił, wskazując na dwa stosy papierów na jego biurku.
- Auć. Powodzenia, i dziękuję. Do zobaczenia – powiedziałam wychodząc z gabinetu. Dzwonek na pierwszą lekcję zadzwonił wieki temu, więc oczywiście byłam już spóźniona. Jednak tym razem miałam dobrą wymówkę. Szłam szkolnymi korytarzami na biologię, kiedy przypomniałam sobie, że nie wzięłam karteczki z udowodnieniem, że naprawdę byłam u dyrektora. Obróciłam się na pięcie i zmierzyłam w kierunku, z którego przyszłam.
- Hej, proszę pana, zapomniałam zapytać o-O MÓJ BOŻE – wykrztusiłam, po czym szybko zamknęłam drzwi. Nigdy nie uda mi się pozbyć tego z mojej głowy. Okazało się, że Pan Gaskat zdradzał swoją żonę ze szkolną sekretarką. Kto robi takie rzeczy o dziewiątej rano, na biurku w pracy? Przyspieszyłam kroku, nadal trzęsąc się przez to, co właśnie zobaczyłam.
Weszłam do klasy biologicznej i zoaczyłam, że wszyscy zmienili miejsca. Nigdzie nie mogłam znaleźć niczego wolnego.
- Delilah, dlaczego się spóźniłaś? - spytał Pan Dawson.
- Byłam w gabinecie dyrektora – odpowiedziałam, nadal rozglądając się za wolnym siedzeniem.
- Masz usprawiedliwienie? - zapytał, wstając.
- Uh... Nie, nie mam – powiedziałam, przypominając sobie co przed chwilą widziałam.
- Czemu?
- Pan Gaskat był czymś zajęty – udało mi się wyjąkać. Nie brzmiało to zbyt przekonywująco.
- Później z nim porozmawiam. Teraz usiądź na swoim miejscu, żebyśmy mogli zaczać lekcję.
- Moje miejsce jest zajęte. Wszystkie miejsca są – oznajmiłam, unosząc brwi.
- Jest jedno wolne pomiędzy Panem Tomlinsonem i Panem Stylesem.
- Już wolałabym usiąść na podłodze.
- Zrobisz tak, jak ci każę – krzyknął. Zapomniałam, że jest on dość nerowy.
- Dobra – rzuciłam, udając się w stronę tylnich ławek. Powoli poruszałam się coraz bliżej i bliżej, aż w końcu dotarłam do ich ławki. Nie rozumiałam dlaczego nie siedzieli obok siebie, jednak nie mam zamiaru zaczynać z nimi rozmowy. W tej klasie, ławki były czteroosobowe, stworzone z dwóch stołów złączonych ze sobą. Ja musiałam dzielić stolik z Louisem. Wolałabym się zabić, niż siedzieć z nim przez dwie godziny. Harry siedział z drugiej strony, rzucając Louisowi dziwne spojrzenia. On siedział obok Nialla, który podjadał pączka, gdy tylko nauczyciel nie patrzył w jego stronę. Jeśli miałabym o tym myśleć, to on je za każdym razem gdy go widzę. Nasza ławka była druga od końca, za nami siedziały tylko ich 'przyjaciółeczki', które rzucały zabójcze spojrzenia w moją stronę.
- Twój plecak jest na moim krześle – oznajmiłam Louisowi, który wyglądał jakby miał to gdzieś.
- I? - spytał, z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Rusz go stąd.
- Nie – odpowiedział, nadal z tym uśmieszkiem, za który miałam ochotę go uderzyć.
- Spoko, w takim razie ja to zrobię – powiedziałam i zrzuciłam jego plecak na ziemię.
- Uważaj, skąd wiesz, że nie trzymam tam niczego drogiego? - zapytał, wyraźnie wkurzony.
- Chcesz powiedzieć, że trzymasz w swojej torbie jakieś antyki? - spytałam z sarkazmem. Nie odpowiedział, co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Po tej małej scence usiadłam na swoim miejscu i podparłam się łokciem. Poczułam wibracje mojego telefonu i gdy go wyjęłam z kieszeniu, zobaczyłam, że mam nowego maila. Dostałam go od kogoś z dobrze znanej galerii sztuki. Jakiś czas temu wysłałam im moje prace i zostały one przyjęte. Jeśli bym tylko mogła, to wskoczyłabym na stół i zaczęła tańczyć jak szalona, jednak wtedy ludzie pomyśleliby sobie, że jestem jeszcze bardziej niezrównoważona psychicznie, niż jestem teraz.
- O cholera – powiedziałam trochę głośniej, niż zamierzałam. Kilka ludzi dookoła mnie rzuciło mi dziwne spojrzenia. Szybko wsunęłam mój telefon z powrotem do kieszeni. - Co? - warknęłam do Louisa, który siedział i przyglądał mi się z dzwiną miną.
- Z czego się tak cieszysz? - spytał, gdy zauważył wielki uśmiech na mojej twarzy.
- Z niczego – oznajmiłam.
- Czy twój chłopak właśnie ci napisał, że cię kocha? - zaśmiał się.
- Zamknij się – odpowiedziałam zirytowana.
- Zawsze jesteś taka nie w humorze?
- A ty zawsze jesteś taki wkurzający?
- Touché – odpowiedział z najlepszym francuskim akcentem, na jaki było go stać. Jeśli mam być szczera, był tragiczny.
- Przy tym nowym projekcie będzieci pracować w czwórkach. I tak, to będą osoby, z którymi siedzicie – ogłosił nauczyciel. Każdy jęknął w odpowiedzi, a ja najgłośniej. - Musicie stworzyć schemat wszystkich naukowych eksperymentów jakie robiliście, i napisać krótkie streszczenie każdego z nich – zabijcie mnie, pomyślałam. Harry i Niall zdążyli już ustawić swoje krzesła tak, że siedzieli naprzeciwko mnie i Louisa.
- Czy ty kiedykolwiek przestajesz jeść? - spytałam Nialla, który przeżuwał właśnie kanapkę.
- Zostaw mnie w spokoju – odpowiedział z pełną buzią.
- Ja chcę różowy! - krzyknął Louis gdy otworzyliśmy paczkę flamastrów. Wyglądało na to, że Harry z Louisem kłócili się o różowy flamaster. Rzuciłam im spojrzenie w stylu 'Co do cholery?'. Niall nie wydawał się być tym zbytnio zaskoczony. To pewnie normalne zachowanie według nich.
- HEY, DELILAH! - krzyknął jeden z 'ochroniarzy' księżniczek Harrego i spółki z drugiego końca sali i po chwili rzucił we mnie kawałkiem papieru. Podniosłam go i przeczytałam liścik:
Jeśli w piątek miałaś zamiar się przebrać za księżniczkę wieśniaków, to gratulacje, udało ci się. - Queen Bee xxx.
Nie wiem co bardziej sprawiło, że zaczęłam się śmiać: jej marna próba obrażenia mnie, czy jej głupia ksywka, której używa tylko ona. Pogniotłam tą karteczkę i wrzuciłam do plecaka. Fakt, że ktoś przypomniał mi o piątku, trochę mnie wkurzył. Po prostu chciałam zapomnieć o wszystkim co było związane z tym dniem.
- Co tam było napisane? - spytał Harry.
- Nic – odpowiedziałam, próbujac ukryć to, jak bardzo jestem na niego wkurzona. Nie miałam humoru na żadne kłótnie podczas tej lekcji, więc pozwoliłam Louisowi robić co chce, a ja położyłam głowę na ławce i rozmyślałam o życiu.
- Halo, Delilah? Jest tam ktoś? - zapytał Louis dźgając mnie w ramie.
- Uh, sorry – odpowiedziałam, budząc się z mojego transu. - Mówiłeś coś?
- Cóż, Niall chciał wiedzieć czy kiedykolwiek zrobiliśmy zegar z ziemniaka, ale mnie interesuje, kim jest twój chłopak?
- Czemu chcesz to wiedzieć? I nie Niall, nie zrobiliśmy – odpowiedziałam.
- Ale – zaczął Niall.
- Nie zrobiliśmy – powiedziałam zanim mógł skończyć, co spowodowało, że się zamknął.
- Więc kim on jest?
- Um... - zaczęłam. Czułam się trochę zażenowana mówieniem im o tym. Tak w ogóle to nie wiedziałam nawet po co im to mówię, ale wyglądali na rzeczywiście zainteresowanych.
- Nie wstydź się. Wujkowi Louisowi możesz powiedzieć o wszystkim – oznajmił, otaczając mnie swoim ramieniem. Uniosłam brwi jakbym chciała powiedzieć 'Co ty robisz?' - Dobra, nie ma otaczania ramieniem, ale powiedz coś.
- Brzmisz jak trzynastoletnia plotkara – powiedziałam uśmiechając się. Przypuszczam, że Louis mógłby być miły, jeśli tylko potrafiło się odkryć jego dobrą stronę.
- Przyjmę to jako komplement – przyłożył sobie dłoń do serca.
- A co chcecie o nim wiedzieć? - spytałam, nie zbyt pewna gdzie mam zacząć.
- Imię? - zapytał Niall z buzią pełną jedzenia, znowu.
- Jakim cudem nie jesteś jeszcze gruby?
- Prawdę mówiąc to nie mam pojęcia. Jedyne co wiem to to, że kocham jedzenie – powiedział, wkładając chipsa do buzi.
- Właśnie widzę – wymamrotałam zanim przerzuciłam wzrok na Louisa. - Ma na imię Riley.
- Jest od ciebie starszy, co nie? - spytał Harry, odzywając się po raz pierwszy podczas tej konwersacji.
- Umm.. Tak, jest starszy – odpowiedziałam.
- O ile? - zapytał Louis.
- Ma 18 lat.
- Ma pracę? - spytał Niall.
- Co to ma być? Jesteście z FBI czy co? - powiedziałam. Nie chciałam im wyjaśniać całego mojego związku.
- Zabezpieczacie się? - spytał Louis, wyglądając poważnie.
- Kim ty jesteś? Moją mamą? - podniosłam głos.
- No ale zabezpieczacie się? - Louis był bardzo zdeterminowany, żeby dostać odpowiedź.
- Dlaczego miałabym któremukolwiek z was powiedzieć co ja i Riley robimy?
- Więc tak?
- Zamknij się – powiedziałam, tym samym kończąc sesję pytań dotyczących Riley'ego.
- Wiesz, nie chcemy żebyś nam zaszła w ciążę
- Czemu tak bardzo was to obchodzi? - spytałam, wracając do rozmowy. Słyszałam kilka dźwięków w stylu 'ummm' wydobywających się z ust Louis'ego, zapewne starał się wymyślić jakąś wiarygodną odpowiedź. Zanim mógł ją przedstawić, ktoś pociągnął mnie za włosy i prawie spadłam z krzesła. Chwyciłam rękę, która była na moich włosach i strąciłam ją z całą siłą, jaką mogłam w sobie znaleźć. Odwróciłam się, żebym mogła usłyszeć co te rozpieszczone szczeniaki ode mnie chciały. Za każdym razem kiedy je widzę, nienawidzę ich coraz bardziej i daję im różne przezwiska. Dzisiaj był dzień rozpieszczonych szczeniaków.
- Odczep się od moich chłopaków – warknęła, posyłając mi zabójcze spojrzenie.
- Charlotte, nie należymy do ciebie. Delilah nic ci nie zrobiła, zostaw ją w spokoju – odezwał się Harry, zaskakując nas wszystkich. Czy Harry Styles właśnie mnie bronił? Po chwili zobaczyłam ten bezcenny wyraz twarzy u Charlotte i reszty księżniczek. Odwróciłam się przodem do tablicy, całkowicie zdezorientowana. Na szczęście po kilku sekundach zadzwonił dzwonek, kończąc tą pełną wydarzeń lekcję. Teraz mogłam odetchnąć, gdyż następną lekcją była plastyka, co oznaczało, że będę mogła uwolnić moje emocje.
---.---
Dzieńdobrywieczór wszystkim. <3
Nie potrafię napisać jak bardzo Wam wszystkim dziękuję! Już dobiłyśmy do ponad 3000 wyświetleń! Uwielbiam ten moment kiedy wchodzę i widzę jak dużo ludzi weszło na tego bloga i jak wiele z Was zostawiło po sobie komentarze. One wszystkie potrafią mnie podnieść na duchu nawet jeśli mam zły dzień, bo widzę, że to nad czym tyle pracuję, komuś się podoba. Na prawdę, jestem wam niewyobrażalnie wdzięczna. ♥
I jeszcze jak wam się podoba dziewiątka? Czekam z niecierpliwością na wasze komentarze. :)
~ Do napisania :D xxx
- Jedenasta? - odpowiedziałam.
- Gdzie byłaś? Co tyle robiłaś?
- Byłam Riley'ego, oglądaliśmy telewizję. Masz jeszcze jakieś pytania? - uniosłam brwi.
- Nie jestem zbyt pewna co do tego Riley'ego. Przez niego nie ma cię do późna, a przecież następnego dnia musisz wstać do szkoły.
- Mamo, po prostu straciliśmy poczucie czasu. Teraz idę się położyć, padam z nóg – oznajmiłam, udając się w kierunku schodów.
- Zabezpieczacie się? - spytała, prawie szepcząc. Momentalnie zatrzymałam się po środku mojej drogi na górę.
- Co? - zapytałam, nie wierząc, że mogła o mnie pomyśleć w ten sposób.
- No czy się zabezpieczacie... Wiesz o co mi chodzi – powiedziała odpowiednio głośno, bym mogła usłyszeć, jednak mój tata, który siedział w salonie, nie miał szans wyłapać ani słowa.
- Mamo, jesteśmy ze sobą dwa dni. Myślisz, że kim ja jestem? - zadałam pytanie retoryczne i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i westchnęłam. Nie mogę się już doczekać, kiedy się wyprowadzę, pomyślałam. Już nigdy więcej nie będę musiała przechodzić przez te przesłuchania za każdym razem, kiedy wrócę do domu. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i wsunęłam na siebie piżamę, po czym od razu zasnęłam.
Chociaż spałam całą noc, to i tak następnego ranka wstałam wyczerpana. Nie czekałam aż rodzicielka wejdzie do pokoju i zacznie się drzeć: od razu wyłączyłam wkurzający budzik i wywlekłam się z łóżka. Udałam się do łazienki i weszłam pod prysznic. Już pojawiały mi się odrosty, bo od dawna nie farbowałam włosów. Stwierdziłam, że zmienię kolor na coś nowego. W sumie to Riley podrzucił mi ten pomysł jak u niego byłam. Po umyciu się i przefarbowaniu włosów, owinęłam się ręcznikiem, a na głowę założyłam czepek. Przeszłam do garderoby i zastanawiałam się w co mogę sie ubrać. Ostatecznie wybrałam czarne rurki i bejsbolówkę. Po czasie podanym na pudełku farby, ściągnęłam czepek i wysuszyłam włosy. Połowa ciepłego powietrza podczas suszenia lądowała na moim ciele, gdyż zawsze o tej porze umierałam z zimna. Gdy skończyłam, rozczesałam wszelkie kołtuny. Otworzyłam szufladę, w której była schowana prostownica, którą kiedyś kupiła mi mama. Nigdy jej nie używałam, więc nadal była w pudełku. Odpakowałam ją i podłączyłam do prądu. Podczas gdy prostownica się nagrzewała, ja nałożyłam eyeliner. Popełniłam wielki błąd sprawdzając, czy sprzęt jest już gorący. Tak, był, i to cholernie. Tym razem chwyciłam dobrą stronę prostownicy i wyprostowałam wszystkie włosy na druty. Po dobrych dwudziestu minutach byłam już gotowa. Pierwszy raz nie szłam do szkoły w moich brązowych włosach związanych w luźnego koczka. Tym razem były one jasno fioletowe i spuszczone w dół moich pleców.
Gdy weszłam do kuchni, mój tata już tam siedział i przeglądał tą samą gazetę co zawsze. Nigdy nie rozumiałam co on znajduje interesującego w wiadomościach z poprzedniego dnia. I tak je zawsze ogląda w telewizji. Usiadłam przy kuchennej wysepce i sięgnęłam po słoik Nutelli. Zaczęłam zatapiać w niej wszystko co by pasowało. Najpierw zanurzyłam kawałki jabłek, a następnie bananów, co nie smakowało zbyt dobrze. Zdecydowałam, że już nie jestem głodna.
- Więc kiedy będziemy mogli poznać tego Riley'a? - odezwał się mój tata.
- Wtedy, kiedy nie będzie pracował – odpowiedziałam, przeszukując lodówkę w poszukiwaniu czegoś co mogę zabrać do szkoły.
- Czyli to znaczy kiedy? - spytał, brzmiąc jakby był zirytowany moją odpowiedzią.
- W weekend – oznajmiłam, przyglądając sie jak moja mama wchodzi do kuchni.
- Twoje włosy są proste – powiedziała ucieszona.
- Tak... - spojrzałam na nią zmieszana.
- Użyłaś tej prostownicy, którą ci kupiłam?
- Tak... - odpowiedziałam, tak samo jak wcześniej.
- Może ten chłopak to nie jest taki zły pomysł – oznajmiła. Przewróciłam oczami w odpowiedzi na to co powiedziała.
- Gdzie jest Jasey? - spytałam. Jasey to nasza kucharka.
- Grypa – odpowiedział mój tata zza swojej gazety. Tęskniłam za moją dzienną dawką naleśników.
- Jak teraz wyjdziemy to możemy po drodze wstąpić do Stabucksa – zaproponowała moja rodzicielka.
- Spoko – odpowiedziałam z wielkim uśmiechem. Ona nie wiedziała, że Riley tam pracuje. To może być ciekawe.
Trzasnęłam drzwiami od samochodu i włożyłam Dirty Work, płytę All Time Low.
- Zbliżają się twoje siedemnaste urodziny. Chcesz jakiś specjalny typ imprezy w tym roku? - spytała, wyjeżdżając z podjazdu.
- Jak zawsze, nic specjalnego – odpowiedziałam. Nienawidziłam wielkich imprez. Nie żebym w ogóle miała wielu znajomych do zaproszenia.
- A co jakbym zaplanowała przyjęcie-niespodziankę?
- Mamo, to moje siedemnaste urodziny, nie siódme – przewróciłam oczami.
- Proszę, tylko to jedno, zanim staniesz się pełnoletnia – błagała. Gdyby nie prowadziła samochodu, to pewnie padłaby na kolana.
- No dobra, ale nie zapraszaj całej szkoły, nikogo tam nie lubię.
- To będzie tylko Riley i ty? - spytała, unosząc brwi.
- A to źle?
- Chciałabyś tam jakichś muzyków? - zapytała. Pewnie stwierdziła, że nie ma sensu dalej ze mną rozmawiać o Riley'm.
- All Time Low – odpowiedziałam, nawet się nie zastanawiając.
- Kto to?
- Właśnie ich słuchamy.
- Oh... Możesz powtórzyć jak się nazywają?
- All Time Low. To ci o których cały czas nawijam – powiedziałam, przewracając oczami.
- No dobra, okej.
- Chcesz, żebym to ja zamówiła dla nas napoje? - spytałam, gdy zaparkowałyśmy przed Starbucksem.
- Jasne. Weź mi to co zawsze.
- Dobra, za chwilę wracam – powiedziałam i wyszłam z auta.
Znajomy zapach kawy uderzył mnie, gdy tylko weszłam do środka. Gdybym musiała zasugerować zapach nieba, to na pewno byłaby to kawa. Mogłabym pływać w ziarenkach kawy i ten zapach nigdy by mi się nie znudził.
- Poproszę Grande Mocha, Venti Gingerbread Latte i extremalnie przystojnego chłopaka na wynos – zamówiłam u Riley'a, który miał wielkiego banana na twarzy.
- Obawiam się, że chłopaka nie mamy na wynos. Muszę tu zostać do piątej – odpowiedział.
- Przynajmniej nie musisz siedzieć w szkole z ludźmi, których nienawidzisz.
- Touché. A tak w ogóle to twoje włosy wyglądają świetnie.
- Dziękuję. Chciałam spróbować czegoś nowego.
- To wyszło ci znakomicie. Co się stało, że przyszłaś tu dzisiejszego ranka? - spytał, nie wrednie, ale jakby był zaintrygowany.
- Nasza kucharka jest chora na grypę czy coś takiego, a mnie lepiej nie wpuszczać do kuchni.
- Nie jesteś zbyt dobrą kobietą.
- Za to ty jesteś perfekcyjną – odpowiedziałam śmiejąc się, bo to on robił dla mnie kawy.
- Bardzo śmieszne – powiedział z sarkazmem. - To twoja mama? Ta co siedzi w samochodzi i się nam tak intensywnie przygląda.
- Taa. Pewnie myśli, że cię zagaduję, żeby dostać darmowe napoje.
- Cóż, to działa – oznajmił, podając mi dwie kawy.
- Dzięki. Później do ciebie napiszę jak coś.
- Tylko, jeśli ja nie napiszę pierwszy – puścił mi oczko.
- No dobra, do zobaczenia później! - zawołałam, udając się w stronę drzwi.
- Nie będzie buzi na pożegnanie? - spytał, robiąc minę smutnego szczeniaczka.
- Jak mogłam zapomnieć? - powiedziałam i wróciłam się, żeby go pocałować.
- No, właśnie o to mi chodziło. Do zobaczenia niebawem – powiedział, a ja udałam się do samochodu mamy.
- Kto to był? - spytała, nadal na niego patrząc podczas gdy ja wchodziłam do auta.
- Oh, jakiś przypadkowy koleś, który dał mi darmowe napoje – powiedziałam, najpoważniej jak potrafiłam.
- Co?! - praktycznie krzyknęła mi prosto w twarz.
- Boże, wyluzuj, to był Riley – oznajmiłam, machając do niego. Zauważył, że nasz samochód nadal stoi pod sklepem. Po obserwowaniu jak wyciera stoliki, moja rodzicielka w końcu ruszyła w stronę szkoły.
- Jest słodki.
- Wiem – odpowiedziałam, nie myśląc o tym co mówię. Zabrzmiałam jak dwunastoletnia dziewczynka.
- Chcesz, żebym cię odwiozła w to samo miejsce co zawsze? - spytała, jak zwykle.
- W sumie to masz szkołę po drodze, nie zaboli jak mnie tam podwieziesz – powiedziałam, już nie przejmując się co sobie pomyślą inni. Mam Riley'ego, a on lubił mnie za to jaka jestem, i to wszystko co mnie obchodziło.
Muszę przyznać, że kiedy zajechałyśmy na szkolny parking, mój żołądek nagle zrobił się cięższy. Widziałam jak ludzie się nam przyglądają, co spowodowało, że czułam się jeszcze gorzej. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwiczki.
- Do zobaczenia po szkole – powiedziała moja rodzicielka, gdy wyszłam z samochodu.
- Pa – odpowiedziałam. Udałam się w stronę głównego budynku i po drodze wrzuciłam mój pusty kubek do kosza.
One jest nowa?
Czy to jej prawdziwe włosy?
Słyszeliście co się stało na balu?
Wygląda nawet gorzej niż wcześniej.
Oto tylko przykłady tego, co mówili ludzie w szkole. Zignorowałam wszystkie te uwagi, bo przecież każdy ma swoje wady. Jakby to powiedziała Taylor Swift: 'You, have pointed out my flaws again, as if I don't already see them.' Ja mogłam bez problemu wytykać im wady, ale nigdy nie upadłabym tak nisko, chyba, że byłoby to absolutnie konieczne. Zamiast od razu iść do klasy, ja udałam się do biblioteki. Nadal musiałam oddać trochę książek. Kiedy w końcu udałam się do sali, korytarze były całkowicie puste, a klasy były pełne uczniów. Otworzyłam drzwi do sali i chciałam się udać do swojej ławki, jednak usłyszałam, jak mój nauczyciel mnie woła.
- Delilah! - podeszłam do jego biurka. Dobrze wiedziałam, co za chwilę powie.
- Gabinet dyrektora, natychmiast – wow, on praktycznie krzyknął. Ktoś wstał lewą nogą. Cała klasa była pogrążona w całkowitej ciszy. Oczekiwali ode mnie, że odegram scenkę i się rozpłaczę?
- Wszystko mi jedno – odpowiedziałam, wyciągając karteczkę z upomnieniem z jego ręki.
- Co? - warknął.
- Wszystko mi jedno. Przynajmniej nie będę mieć lekcji, siema – powiedziałam i otworzyłam drzwi. Słyszałam kilka śmiejących się ludzi, bo nauczyciel nie mógł wymyśleć nic, co mógłby powiedzieć, tylko zdezorientowany stał za biurkiem. 1:0 dla mnie, pomyślałam, zmierzając szkolnymi korytarzami do dyrektora.
~ Harry ~
Zamurowało mnie tak samo jak Pana Barakartha, naszego nauczyciela. Delilah nie wyglądała ani trochę jak Delilah. Jej włosy były takie inne, jednak bardzo do niej pasowały. Nie mogłem się powstrzymać od wlepiania w nią wzroku gdy była w klasie. Zauważyłem jak ten nowy kolor podkreśla jej odcień skóry.
- Ona już wyszła stary, możesz przestać się ślinić – powiedział Lou. W końcu się poddałem i opowiedziałem mu wszystko co do niej czuję. On był moim najbliższym przyjacielem i to, że musiałem to przed nim ukrywać mnie niszczyło od środka. Louis pomógł mi ułożyć sobie to wszystko w głowie i wiedziałem na czym stoję.
- Wszystko okej, Harry? Wyglądasz dość blado – spytał Zayn.
- Tak, wszystko dobrze – odpowiedziałem, kładąc głowę na stoliku, mając nadzieję na chociaż dziesięć minut drzemki, zanim zadzwoni dzwonek. Zastanawiałem się czy wyślą Delilah do domu. Miałem nadzieję, że nie. Strasznie chciałem z nią pogadać. Jestem w sumie pewny, że nie zrozumie, albo w ogóle nie będzie chciała ze mną rozmawiać, ale zawsze mogę chociaż spróbować.
~ Delilah ~
- Oh, Delilah, co cię tutaj sprowadza? - spytał dyrektor, Pan Gaskat, gdy usiadłam w jego gabinecie.
- Pan Barakarth dał mi upomnienie, gdyż moje włosy są ekstremalnego koloru i mogą rozpraszać innych uczniów podczas lekcji – westchnęłam.
- Wcale nie są takie ekstremalne, tak szczerze to nie widze w nich żadnego problemu.
- Nie widzi pan? - spytałam zszokowana.
- Nie są do końca naturalne...
- Więc będę miała kłopoty? - spytałam zdezorientowana.
- Nie tym razem. Jednak jeśli w jakiś sposób przez noc zmienią się w jaskrawo-żółte, wtedy będę musiał to przemyśleć jeszcze raz – powiedział, uśmiechając się.
- Dziękuję – odwzajemniłam usmiech.
- Teraz lepiej wracaj do klasy, mam trochę rzeczy do zrobienia – oznajmił, wskazując na dwa stosy papierów na jego biurku.
- Auć. Powodzenia, i dziękuję. Do zobaczenia – powiedziałam wychodząc z gabinetu. Dzwonek na pierwszą lekcję zadzwonił wieki temu, więc oczywiście byłam już spóźniona. Jednak tym razem miałam dobrą wymówkę. Szłam szkolnymi korytarzami na biologię, kiedy przypomniałam sobie, że nie wzięłam karteczki z udowodnieniem, że naprawdę byłam u dyrektora. Obróciłam się na pięcie i zmierzyłam w kierunku, z którego przyszłam.
- Hej, proszę pana, zapomniałam zapytać o-O MÓJ BOŻE – wykrztusiłam, po czym szybko zamknęłam drzwi. Nigdy nie uda mi się pozbyć tego z mojej głowy. Okazało się, że Pan Gaskat zdradzał swoją żonę ze szkolną sekretarką. Kto robi takie rzeczy o dziewiątej rano, na biurku w pracy? Przyspieszyłam kroku, nadal trzęsąc się przez to, co właśnie zobaczyłam.
Weszłam do klasy biologicznej i zoaczyłam, że wszyscy zmienili miejsca. Nigdzie nie mogłam znaleźć niczego wolnego.
- Delilah, dlaczego się spóźniłaś? - spytał Pan Dawson.
- Byłam w gabinecie dyrektora – odpowiedziałam, nadal rozglądając się za wolnym siedzeniem.
- Masz usprawiedliwienie? - zapytał, wstając.
- Uh... Nie, nie mam – powiedziałam, przypominając sobie co przed chwilą widziałam.
- Czemu?
- Pan Gaskat był czymś zajęty – udało mi się wyjąkać. Nie brzmiało to zbyt przekonywująco.
- Później z nim porozmawiam. Teraz usiądź na swoim miejscu, żebyśmy mogli zaczać lekcję.
- Moje miejsce jest zajęte. Wszystkie miejsca są – oznajmiłam, unosząc brwi.
- Jest jedno wolne pomiędzy Panem Tomlinsonem i Panem Stylesem.
- Już wolałabym usiąść na podłodze.
- Zrobisz tak, jak ci każę – krzyknął. Zapomniałam, że jest on dość nerowy.
- Dobra – rzuciłam, udając się w stronę tylnich ławek. Powoli poruszałam się coraz bliżej i bliżej, aż w końcu dotarłam do ich ławki. Nie rozumiałam dlaczego nie siedzieli obok siebie, jednak nie mam zamiaru zaczynać z nimi rozmowy. W tej klasie, ławki były czteroosobowe, stworzone z dwóch stołów złączonych ze sobą. Ja musiałam dzielić stolik z Louisem. Wolałabym się zabić, niż siedzieć z nim przez dwie godziny. Harry siedział z drugiej strony, rzucając Louisowi dziwne spojrzenia. On siedział obok Nialla, który podjadał pączka, gdy tylko nauczyciel nie patrzył w jego stronę. Jeśli miałabym o tym myśleć, to on je za każdym razem gdy go widzę. Nasza ławka była druga od końca, za nami siedziały tylko ich 'przyjaciółeczki', które rzucały zabójcze spojrzenia w moją stronę.
- Twój plecak jest na moim krześle – oznajmiłam Louisowi, który wyglądał jakby miał to gdzieś.
- I? - spytał, z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Rusz go stąd.
- Nie – odpowiedział, nadal z tym uśmieszkiem, za który miałam ochotę go uderzyć.
- Spoko, w takim razie ja to zrobię – powiedziałam i zrzuciłam jego plecak na ziemię.
- Uważaj, skąd wiesz, że nie trzymam tam niczego drogiego? - zapytał, wyraźnie wkurzony.
- Chcesz powiedzieć, że trzymasz w swojej torbie jakieś antyki? - spytałam z sarkazmem. Nie odpowiedział, co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Po tej małej scence usiadłam na swoim miejscu i podparłam się łokciem. Poczułam wibracje mojego telefonu i gdy go wyjęłam z kieszeniu, zobaczyłam, że mam nowego maila. Dostałam go od kogoś z dobrze znanej galerii sztuki. Jakiś czas temu wysłałam im moje prace i zostały one przyjęte. Jeśli bym tylko mogła, to wskoczyłabym na stół i zaczęła tańczyć jak szalona, jednak wtedy ludzie pomyśleliby sobie, że jestem jeszcze bardziej niezrównoważona psychicznie, niż jestem teraz.
- O cholera – powiedziałam trochę głośniej, niż zamierzałam. Kilka ludzi dookoła mnie rzuciło mi dziwne spojrzenia. Szybko wsunęłam mój telefon z powrotem do kieszeni. - Co? - warknęłam do Louisa, który siedział i przyglądał mi się z dzwiną miną.
- Z czego się tak cieszysz? - spytał, gdy zauważył wielki uśmiech na mojej twarzy.
- Z niczego – oznajmiłam.
- Czy twój chłopak właśnie ci napisał, że cię kocha? - zaśmiał się.
- Zamknij się – odpowiedziałam zirytowana.
- Zawsze jesteś taka nie w humorze?
- A ty zawsze jesteś taki wkurzający?
- Touché – odpowiedział z najlepszym francuskim akcentem, na jaki było go stać. Jeśli mam być szczera, był tragiczny.
- Przy tym nowym projekcie będzieci pracować w czwórkach. I tak, to będą osoby, z którymi siedzicie – ogłosił nauczyciel. Każdy jęknął w odpowiedzi, a ja najgłośniej. - Musicie stworzyć schemat wszystkich naukowych eksperymentów jakie robiliście, i napisać krótkie streszczenie każdego z nich – zabijcie mnie, pomyślałam. Harry i Niall zdążyli już ustawić swoje krzesła tak, że siedzieli naprzeciwko mnie i Louisa.
- Czy ty kiedykolwiek przestajesz jeść? - spytałam Nialla, który przeżuwał właśnie kanapkę.
- Zostaw mnie w spokoju – odpowiedział z pełną buzią.
- Ja chcę różowy! - krzyknął Louis gdy otworzyliśmy paczkę flamastrów. Wyglądało na to, że Harry z Louisem kłócili się o różowy flamaster. Rzuciłam im spojrzenie w stylu 'Co do cholery?'. Niall nie wydawał się być tym zbytnio zaskoczony. To pewnie normalne zachowanie według nich.
- HEY, DELILAH! - krzyknął jeden z 'ochroniarzy' księżniczek Harrego i spółki z drugiego końca sali i po chwili rzucił we mnie kawałkiem papieru. Podniosłam go i przeczytałam liścik:
Jeśli w piątek miałaś zamiar się przebrać za księżniczkę wieśniaków, to gratulacje, udało ci się. - Queen Bee xxx.
Nie wiem co bardziej sprawiło, że zaczęłam się śmiać: jej marna próba obrażenia mnie, czy jej głupia ksywka, której używa tylko ona. Pogniotłam tą karteczkę i wrzuciłam do plecaka. Fakt, że ktoś przypomniał mi o piątku, trochę mnie wkurzył. Po prostu chciałam zapomnieć o wszystkim co było związane z tym dniem.
- Co tam było napisane? - spytał Harry.
- Nic – odpowiedziałam, próbujac ukryć to, jak bardzo jestem na niego wkurzona. Nie miałam humoru na żadne kłótnie podczas tej lekcji, więc pozwoliłam Louisowi robić co chce, a ja położyłam głowę na ławce i rozmyślałam o życiu.
- Halo, Delilah? Jest tam ktoś? - zapytał Louis dźgając mnie w ramie.
- Uh, sorry – odpowiedziałam, budząc się z mojego transu. - Mówiłeś coś?
- Cóż, Niall chciał wiedzieć czy kiedykolwiek zrobiliśmy zegar z ziemniaka, ale mnie interesuje, kim jest twój chłopak?
- Czemu chcesz to wiedzieć? I nie Niall, nie zrobiliśmy – odpowiedziałam.
- Ale – zaczął Niall.
- Nie zrobiliśmy – powiedziałam zanim mógł skończyć, co spowodowało, że się zamknął.
- Więc kim on jest?
- Um... - zaczęłam. Czułam się trochę zażenowana mówieniem im o tym. Tak w ogóle to nie wiedziałam nawet po co im to mówię, ale wyglądali na rzeczywiście zainteresowanych.
- Nie wstydź się. Wujkowi Louisowi możesz powiedzieć o wszystkim – oznajmił, otaczając mnie swoim ramieniem. Uniosłam brwi jakbym chciała powiedzieć 'Co ty robisz?' - Dobra, nie ma otaczania ramieniem, ale powiedz coś.
- Brzmisz jak trzynastoletnia plotkara – powiedziałam uśmiechając się. Przypuszczam, że Louis mógłby być miły, jeśli tylko potrafiło się odkryć jego dobrą stronę.
- Przyjmę to jako komplement – przyłożył sobie dłoń do serca.
- A co chcecie o nim wiedzieć? - spytałam, nie zbyt pewna gdzie mam zacząć.
- Imię? - zapytał Niall z buzią pełną jedzenia, znowu.
- Jakim cudem nie jesteś jeszcze gruby?
- Prawdę mówiąc to nie mam pojęcia. Jedyne co wiem to to, że kocham jedzenie – powiedział, wkładając chipsa do buzi.
- Właśnie widzę – wymamrotałam zanim przerzuciłam wzrok na Louisa. - Ma na imię Riley.
- Jest od ciebie starszy, co nie? - spytał Harry, odzywając się po raz pierwszy podczas tej konwersacji.
- Umm.. Tak, jest starszy – odpowiedziałam.
- O ile? - zapytał Louis.
- Ma 18 lat.
- Ma pracę? - spytał Niall.
- Co to ma być? Jesteście z FBI czy co? - powiedziałam. Nie chciałam im wyjaśniać całego mojego związku.
- Zabezpieczacie się? - spytał Louis, wyglądając poważnie.
- Kim ty jesteś? Moją mamą? - podniosłam głos.
- No ale zabezpieczacie się? - Louis był bardzo zdeterminowany, żeby dostać odpowiedź.
- Dlaczego miałabym któremukolwiek z was powiedzieć co ja i Riley robimy?
- Więc tak?
- Zamknij się – powiedziałam, tym samym kończąc sesję pytań dotyczących Riley'ego.
- Wiesz, nie chcemy żebyś nam zaszła w ciążę
- Czemu tak bardzo was to obchodzi? - spytałam, wracając do rozmowy. Słyszałam kilka dźwięków w stylu 'ummm' wydobywających się z ust Louis'ego, zapewne starał się wymyślić jakąś wiarygodną odpowiedź. Zanim mógł ją przedstawić, ktoś pociągnął mnie za włosy i prawie spadłam z krzesła. Chwyciłam rękę, która była na moich włosach i strąciłam ją z całą siłą, jaką mogłam w sobie znaleźć. Odwróciłam się, żebym mogła usłyszeć co te rozpieszczone szczeniaki ode mnie chciały. Za każdym razem kiedy je widzę, nienawidzę ich coraz bardziej i daję im różne przezwiska. Dzisiaj był dzień rozpieszczonych szczeniaków.
- Odczep się od moich chłopaków – warknęła, posyłając mi zabójcze spojrzenie.
- Charlotte, nie należymy do ciebie. Delilah nic ci nie zrobiła, zostaw ją w spokoju – odezwał się Harry, zaskakując nas wszystkich. Czy Harry Styles właśnie mnie bronił? Po chwili zobaczyłam ten bezcenny wyraz twarzy u Charlotte i reszty księżniczek. Odwróciłam się przodem do tablicy, całkowicie zdezorientowana. Na szczęście po kilku sekundach zadzwonił dzwonek, kończąc tą pełną wydarzeń lekcję. Teraz mogłam odetchnąć, gdyż następną lekcją była plastyka, co oznaczało, że będę mogła uwolnić moje emocje.
---.---
Dzieńdobrywieczór wszystkim. <3
Nie potrafię napisać jak bardzo Wam wszystkim dziękuję! Już dobiłyśmy do ponad 3000 wyświetleń! Uwielbiam ten moment kiedy wchodzę i widzę jak dużo ludzi weszło na tego bloga i jak wiele z Was zostawiło po sobie komentarze. One wszystkie potrafią mnie podnieść na duchu nawet jeśli mam zły dzień, bo widzę, że to nad czym tyle pracuję, komuś się podoba. Na prawdę, jestem wam niewyobrażalnie wdzięczna. ♥
I jeszcze jak wam się podoba dziewiątka? Czekam z niecierpliwością na wasze komentarze. :)
~ Do napisania :D xxx
Rozdział zajebisty !
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com
Hazza sie zakochal ^^ najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytalam ! :**
OdpowiedzUsuńahahhaha, umieram z Nialla w tym rozdziale XD tak ogólnie to bardzo fajny i długi :)xx
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział!!! Jak zawsze... :) Pokochałam to opowiadanie tak bardzo,że nie potrafie tego opisać ;D Masz talent!!! :) Harry musi być z Delilah <333 Niech przeprosi ją i powię,że ją kocha!! XD OMG!!!! Czekam na nexta. Tylko szybko bo nie wytrzymam psychicznie hahaha XD x @agata_971012
OdpowiedzUsuńdługi podoba mi się to :D
OdpowiedzUsuńzajefajny :)
czekam na następny :*
ej ja chce tutaj szybciutko następny rozdział gdyż iż Abbie zakochała się w tym opowiadaniu . ja to przy tobie nie mam talentu wgl no ale cóż życie nie wybiera. Harry się zakochał soooł słiiit ! <3 No to tak jak ja ;< @AwwwwwZAYN
OdpowiedzUsuńświetny ! moge wiedzieć kiedy będzie kolejny. już nie umie się doczekać xoxo :*
OdpowiedzUsuńvdjeowywbxkaoqbsdadslwowbx *-* Ale maga rozdział :D Fajnie, że piszesz takie dułgie ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i zapraszam na mojego : dingedrome.blogspot.com :D ( jest 94672810797610784 razy vorszy od twonego, ale Ojtam xD )
NAJLEPSZY BLOG JAKIEGP CZYTAM<3
@_karolaaa_
zgadzam się z komentarzem u góry : vdjeowywbxkaoqbsdadslwowbx *-* KOCHAM TEN BLOG :) Czekam na następny ^^
OdpowiedzUsuń+zapraszam do mnie : http://cant-live-without-you-baybe.blogspot.com/
Świetny, cieszę się, że dodałaś i jest długi, a to dobrze. Czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuńKażdy kolejny rozdział jest coraz lepszy ! : **
OdpowiedzUsuńJezuu już się nie mogę doczekać kolejnego ! aa <3
@martusia2234
Jeśli masz ochotę przeczytać coś to zapraszam do siebie.Dopiero początki... ,ale moje nie jest tak dobre jak twoje ; *
find-a-reason-to-be.blogspot.com (:
wiesz co? nawet nie masz pojęcia jak kocham twoje opowiadanie, jest naprawdę niesamowite, jak najszybciej napisz nową notke *.*
OdpowiedzUsuńpowiem Ci co myślę jak napiszesz i wstawisz 10, buziaki kochana ! :D xx
OdpowiedzUsuńJezuuuuuuuuuuuuuuuu *_____________________*
OdpowiedzUsuńja pierdziele ! kocham tego bloga ! no normalnie kocham ! :) <3 rozdział genialny i błagam dodaj jutro kolejny rozdział !!! *,*
Boooski! ♥
OdpowiedzUsuńKochanie, Masz zajebisty blog., czytam na bierząco,ten blog, jest tak jakby, jedyny w swoim rodzaju . ! :D jak czytam to poprostu nie patrze na otoczenie, wciąga jak cholera, dodawaj częściej.! jak jest dodany nowy to cieszę się jak małę dziecko .xD Poprostu jest piękny .!!! *________* Dajesz następny.! ;3 zapraszam na mój w wolnej chwili . :> ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńaaaaa CHEC WIEEEEEEEEEEEEEECEJ :D blog zajebisty ! ;>
OdpowiedzUsuń*_______* UWIELBIAM !
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak wszystkie :D
Już czekam na kolejny. :) xxxx
Wow... czyżby Harry się zakochał?!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie dalej ... nie mogę się doczekać następnego.
A i zajebisty rozdział.
Zapraszam do mnie :
http://onedirectionismypassion.blogspot.com/
Oraz jak możesz to na ten też;*
http://music1dismydrug.blogspot.com/
Ale zajebisty ja nie moge skąd ty bierzesz takie pomysły ( ze mną to gorzej ), WoW , nie moge sie doczekać następnego . Kocham tego bloga ... no i ciebie też XD CUDOWNY !!!! u mnie tam dupa ale u ciebie świetny . Dobrze ci idzie xx
OdpowiedzUsuńPrawie od poczatku jestem twoja czytelniczką. Strasznie podoba mi sie blog. Fabuła jest oryginalna- jeszcze mi sie nie zdarzyła podobna historia, a czytałam naprawdę wiele blogów o NICH-, także duuży plus.A twoją prace widać gołym okiem- nie popełniasz błędów ortograficznych, starasz się, by wszystko wyszło jak najlepiej. Twoje opowiadanie czytam z komórki, a tam niestety nie moge dodawać komentarzy ;\ ( teraz piszę z kompa).Ale szczerze oddałam się temu opowiadaniu. Za każdym razem z niecierpliwoscią oczekuję nowych rozdziałów. Jak głupia sprawdzam co kilka godzin.Serio, serio. Pozdrawiam i życzę weny - 'edii10'.:*
OdpowiedzUsuńOryginalnie i przy tym bezbłędnie co mi się bardzo podoba. Zdecydowanie moje ulubione opowiadanie. Sprawdzam kilka razy dziennie czy nie dodałaś czasem nic nowego. Co więcej zachęcam Cię do pisania rozdziałów częściej, oczywiście jeśli czas Ci na to pozwoli./ Edzia
OdpowiedzUsuńKOCHANIE DUŻO OSÓB PISZE CI JAKIE CUDOWNE ITP. ITD. JA SIĘ NIE CHCE POWTARZAĆ WIĘC NAPISZĘ PO PROSTU KOCHAM CIĘ ZA TO ŻE PISZESZ TO OPOWIADANIE I WGL. CIE KOCHAM <3333Xxxx
OdpowiedzUsuńPiszesz na prawdę świetnie ! Musiałabym użyć wiele słów aby go opisać, były bo one same najlepsze : ) Długo mnie nie było na twoim blogu ale dziś z rana nadrobiłam lekką zaległość. Masz wielki talent dziewczyno i ciesze się, że pokazujesz go w taki sposób. Czekam na next i zapraszam też do siebie - http://truelove-onedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak zawsze niesamowity rozdział :) Nie mogę się doczekać kolejnego. Piszesz naprawdę świetnie!
OdpowiedzUsuńok a wiec po pierwsze: to opowiadanie jest takie zajebiste ze az brak mi slow!!!!! nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ! po drugie: masz wieelki talent, dziewczyno! pieknie piszesz. <3 twoje opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie czytalam i mowie to calkiem szczerze!
OdpowiedzUsuńjak masz wolna chwilke to wpadnij do mnie ;)
jessica-styles.blogspot.com
No w końcu w Harry'm coś pękło! :D Mam nadzieję, że już nie zmieni swojego zachowania :) Rozdział rewelacyjny :) Z niecierpliwością czekam na następny ;p
OdpowiedzUsuńHarry się otwiera ? No i git ! ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pisz szybko ! <3
Blog i rozdział jest zajebisty :)
tak mi się spodobało, że przeczytałam wszystko od początku do końca za jednym razem. moją uwagę przykuło to, że u Ciebie chłopacy to nie zespół muzyków, ale zwyczajni chłopacy, z ciemnymi charakterami, które tym bardziej przyciągają uwagę. Twoje opowiadanie jest inne od reszty, no i kocham Twoje dialogi, które są po prostu idealnie do siebie wpasowane. cieszę się, że w końcu Harry coś powiedział i ją wybronił, aww! czekam na nowy rozdział, dodaję do obserwowanych i 'czytanych' na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńświetne! czekam na dalsze :)
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie http://numberoneinlife.blogspot.com/
Rozdział jest boski ! Ja chcę, żeby Delilah była z Harry'm. ;d Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału !! <333
OdpowiedzUsuńKiedy nexting .? :c umieram tu z ciekawości a ty to srasz . :o proooszę cię baaardzo, dodaj dzisiaj nowy, wiesz, że ten blog jest tak zajebisty, że cholera mnie bierze bo masz taki TALENT.! zazdroszę ci no.! proszę uszczęśliw człowieka, nowym rozdziałem . BŁAGAM.! :D poprostu wspaniały x1000000000 . Love You . *___________* ^^ Xx
OdpowiedzUsuńmożesz w wolnym czasie zerknąć na mojego bloga : my-dream-is-to-1d.blogspot.com
Usuńnastępny !!! Piszesz zajebisty blog !! <3
OdpowiedzUsuńNo kiedy next??? Błagam, szybko!
OdpowiedzUsuń