- Delilah, spóźnisz się do szkoły – powiedziała moja mama
gdy pojawiła się u mnie pokoju o szóstej rano. Rozsunęła zasłony pozwalając
oślepiającemu słońcu przeniknąć przez okno. Jęknęłam w odpowiedzi na jej
brutalną pobudkę. Nienawidziłam szkoły i nigdy nie byłam chętna do wczesnego wstawania. – No już, wstawaj – rzuciła podczas ściągania ze mnie kołdry, co
spowodowało, że zadrżałam.
- Nie chcę – znów jęknęłam starając się odzyskać kołdrę,
lecz o tej porze byłam zbyt słaba. Rodzicielka to wykorzystała i odeszła razem
z moim przykryciem. Już teraz nie miałam wyboru, musiałam wstać.
Udałam się w
kierunku mojej garderoby i przeszukiwałam ciuchy najbliżej wejścia marszcząc
nos. Te ubrania kupili mi moi rodzice. Oni nigdy nie rozumieli mojego stylu i
prawdopodobnie nigdy nie zrozumieją. Przeszłam głębiej pomieszczenia, aż w
końcu znalazłam się w części gdzie trzymałam ciuchy, które tak naprawdę
nosiłam. Wzięłam parę czarnych rurek, bluzę Glamour Kills i zmierzyłam w stronę
prysznica. Weszłam do łazienki i zauważyłam, że nasza pokojówka tu posprzątała.
Nie jestem zbyt schludną osobą, więc chyba powinnam być wdzięczna, że mamy
sprzątaczkę. Jednak tak naprawdę nie za bardzo mi się to podoba. Weszłam pod
prysznic i pozwoliłam, żeby zimna woda mnie całkowicie obudziła. Umyłam włosy i
owinęłam się ręcznikiem zanim znów znalazłam się w moim pokoju. Stanęłam
naprzeciwko lustra zastanawiając się co zrobić dzisiaj z włosami, po czym
zdecydowałam się na to, co robię codziennie. Przeczesałam moje długie, ciemno
brązowe włosy i wysuszyłam je. Tradycyjnie zrobiłam niechlujnego koka wysoko na
tyle mojej głowy. Przebrałam się w wybrany strój i opadłam na łóżko, marząc by
ten dzień już się skończył. Spojrzałam na komodę i zobaczyłam, że zegar
pokazuje siódmą. Zeskoczyłam z łóżka i zbiegłam po schodach w stronę kuchni,
gdzie moja mama i tata już jedli śniadanie.
- Boże, Delilah – mama podeszła do mnie, żeby obadać moje
ciuchy. Przewróciłam oczami na jej codzienne uwagi. – Kupiliśmy ci tyle ładnych
ubrań, ale ty zawsze wybierasz te same rzeczy.
- Może to dlatego, że nie lubię ciuchów jakie mi kupujecie?
– spytałam sarkastycznie podczas siadania przy stole.
- Ale one by bardzo ładnie do ciebie pasowały.
- Nie, nie pasowałyby do mnie, tylko do ciebie –
powiedziałam wpychając naleśnika do ust.
- Och, nie zachowuj się tak i jedz jak dama, którą jesteś –
odpowiedziała łykając herbatę. Oczywiście jej mały palec musiał odstawać w
powietrzu. Znów przewróciłam oczami. Nie byłam żadną damą, na pewno nie
odziedziczyłam tej cechy po mamie.
- Oczy ci wypadną jeśli nadal będziesz tak nimi przewracać –
wtrącił się tata. Rzucił mi potępiające spojrzenie znad jego gazety.
Zignorowałam jego komentarz i kontynuowałam jedzenie naleśników. - Już powinienem iść, do zobaczenia później – powiedział
składając delikatny pocałunek na ustach mojej mamy i na moim policzku. – Miłego
dnia w szkole – wskazał na mnie surowo. – Miłego dnia w pracy kochanie – rzucił
w stronę mamy podczas gdy poprawiał swój krawat i strzepał resztki śniadania z
jego garnituru od Giorgio Armani’ego. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych
i Range Rover’a wyjeżdżającego z podjazdu. Obserwowałam moją mamę machającą mu
na pożegnanie, stojącą w eleganckiej, szafirowej sukience i szpilkach. Moja
mama była piękna, kolejna rzecz której po niej nie odziedziczyłam.
- Okej, my lepiej tez już chodźmy. Nie chcemy, żebyś się
spóźniła do szkoły – powiedziała podnosząc jedną z jej wielu torebek.
- Taa, nie chciałybyśmy tego – odpowiedziałam z sarkazmem.
Chwyciłam mój plecak i telefon, który leżał na kredensie w przedpokoju.
- Gotowa? – spytała mnie rodzicielka otwierając drzwi.
Skinęłam, nawet nie wysilając się na odpowiedzenie prawidłowo. – Sinitta,
pamiętaj, że Charles jest dzisiaj u weterynarza i trzeba go odebrać o piątej –
zawiadomiła naszą gosposię. Zapomniałam, że nasz kot Charles był u weterynarza.
To dlatego dom wydawał się jakiś cichy. Gardzę faktem, że mama nazwała naszego
kota. Założyłam moje schodzone conversy i odeszłam w stronę Chrysler’a mojej
mamy. Otworzyłam drzwiczki i zajęłam miejsce pasażera.
- Liceum powinno być jednym z najlepszych lat w twoim życiu.
Te chwile, do których będziesz wracać i uśmiechać się na wspomnienie o nich gdy
będziesz starsza – oznajmiła mi mama gdy wsiadała do samochodu.
- Nie dla każdego – wymamrotałam.
- Co to miało być? – zapytała podczas włączania silnika.
- Nic – odpowiedziałam i skupiłam moją uwagę na radiu.
Włączyłam stację, której zawsze słuchałam, PunkRockFm. Moja mama jej
nienawidzi, ale wie że może ją zmienić kiedy wysiądę za jakieś dziesięć minut.
Patrzyłam przez okno i bezmyślnie stukałam palcami do muzyki. Blackberry mojej
mamy dzwonił kilka razy podczas jazdy, sprawy biznesowe, jak zwykle.
- Jesteś pewna, że nie chcesz żebym cię podwiozła pod samą
szkołę?
- Tak, jestem pewna – westchnęłam zamykając drzwi.
Codziennie zadawała mi to samo pytanie. Robiła to już przez pięć lat.
Patrzyłam
jak odjeżdża w stronę ruchliwej ulicy w czasie gdy włożyłam sobie słuchawki do
uszu i włączyłam playlistę Simple Plan. Szłam do szkoły przez następne dwadzieścia
minut bojąc się nadchodzącego dnia. Nienawidziłam szkoły całym moim sercem.
Zawsze byłam obiektem podłych żartów. Byłoby nawet gorzej, gdyby ludzie
wiedzieli o moim życiu poza szkołą. Nikt nie wie, że moi rodzice są obrzydliwie
bogaci i miałam zamiar zatrzymać to dla siebie do czasu kiedy będę mogła
opuścić Londyn, żeby żyć samotnie na jakimś pustkowiu i móc robić to co chcę.
Mój tata jest przedsiębiorcą, nie jestem do końca pewna co robi ale przynosi
tyle pieniędzy jakby nie było jutra. Mama jest projektantką mody i także ma
wysokie dochody. Oni są jak perfekcyjną parą a tu jestem ja. Nie pasuję do ich
szczęśliwej rodzinki. Nie jestem zepsuta, zawsze odmawiam posiadania
czegokolwiek ekstrawaganckiego. Mówię mojej mamie, żeby nie podwoziła mnie pod
szkołę, bo nie chcę żeby ktokolwiek zobaczył samochód. Ludzie by tylko zadawali
głupie pytania. Nikt w szkole nigdy nie poznał, ani nawet nie widział moich
rodziców i chcę żeby tak zostało. W sumie to nikt w szkole nic o mnie nie wie,
oprócz mojego imienia, ale widocznie tyle im wystarczy żeby mnie krytykować. Byłam
w tej szkole przez pięć lat i nie mam ani jednego przyjaciela, nigdy nie miałam
chłopaka i nikt nie wie o mnie nic poza moim imieniem. Pewnie wydaję się
samotna i trudna w kontaktach? To nie jest do końca prawda. Po prostu wolę
zatrzymać siebie dla siebie, nie ufam nikomu i czasami mogę być bardzo
uszczypliwa jeśli kogoś nie lubię.
Jedyne towarzystwo jakiego potrzebuję to muzyka, i to wszystko co mam. Och, z
wyjątkiem Charlesa, ale jego nie mogę przynieść do szkoły.
Przeszłam przez szkolny dziedziniec ignorując chichoty i
spojrzenia rzucane w moją stronę. To mój ostatni rok, pomyślałam. Wakacje się
skończyły dopiero dwa dni temu, a ja już błagałam żeby przyszedł październik.
Wtedy będę mogła odpocząć od tego miejsca przez dwa tygodnie. Weszłam do
budynku i udałam się w stronę biblioteki, żeby wziąć książkę, którą zaczęłam
czytać wczoraj. Mogłabym ją wypożyczyć, ale już wypożyczyłam maksymalną ilość.
Na szczęście dzisiaj zapamiętałam, żeby przynieść trochę książek, które stały na półce i zbierał się na
nich kurz. W sumie to by się zbierał, gdyby mógł. Moja mama ma fioła na punkcie
czystości, chociaż przecież nie sprząta sama. Teraz wszędzie szukałam tej
książki ze wczoraj. Udało mi się ją znaleźć, ale niestety była już w rękach
kogoś innego. Westchnęłam i obróciłam się na piętach, jednak tylko po to, żeby
obrócić się z powrotem gdyż zobaczyłam grupę ‘popularnych’ zmierzających w moim
kierunku. Zaczęłam iść w drugą stronę, a następnie przemieszczałam się między regałami.
Koncentrowałam się teraz na przeglądaniu różnych książek, jednak moja uwaga
zwróciła się w stronę końca alejki, gdzie ich zauważyłam. Rzuciłam im krótkie
spojrzenie po czym wyszłam z alejki i weszłam w następną. Z jakiegoś powodu
stwierdzili, że będzie zabawnie jeśli za mną pójdą. Teraz gdy ich nie
widziałam, wzięłam książkę z górnej półki, naciągając bluzę na mój odsłonięty
brzuch gdy jej sięgnęłam. Przerzuciłam kilka stron zanim zauważyłam, że
zostałam otoczona przez grupę ludzi.
- Hej, gdzie idziesz? Podobała nam się ta książka – chłopak
w kręconych włosach, ‘przywódca’ całej grupy, wołał za mną kiedy od nich
odeszłam. Szybko wypożyczyłam książkę i udałam się w kierunku wyjścia z
biblioteki.
- Wiesz, nie powinnaś od nas odchodzić – krzyczał w moją
stronę chłopak z lśniącymi, czarnymi włosami.
- Ej! – zawołała za mną jedna z ich ‘małych księżniczek’,
jak je nazywałam, z włosami o kolorze jasny blond i nadmierną ilością podkładu.
Przewróciłam oczami i nie przestawałam iść w kierunku drzwi.
Słyszałam jak
nadal za mną krzyczeli, jednak mnie to w ogóle nie obchodziło. Już się do tego
przyzwyczaiłam. Robili to od czasu kiedy zaczęłam chodzić do tej szkoły.
Weszłam do sali, w której mieliśmy sprawdzanie obecności i zajęłam miejsce z
tyłu klasy, zaraz obok okna i przerzucałam strony mojej książki. Dzwonek
zadzwonił kilka sekund później i rozmowy zapełniły klasę. Nasz wychowawca
wszedł do środka totalnie niezorganizowany, jak zwykle, i jakimś cudem udało mu
się sprawdzić obecność w tym całym hałasie. Oczywiście, ‘popularni’, jak lubią
być nazywani, weszli spóźnieni do klasy jak gdyby nigdy nic. Na szczęście dla
nich, nasz wychowawca praktycznie się ich bał, tak jak reszta szkoły. Blondyn
wszedł pierwszy, chłopak znany jako Niall, i z tego co się nauczyłam przez
ostatnie kilka lat, był Irlandczykiem. Następny wszedł ten z lśniącymi,
czarnymi włosami. On praktycznie żył cały czas przed lustrem. Z tego co wiem,
jego imię to Zayn. Louis wszedł kolejny. Z plotek słyszałam, że był on grupowym
‘kawalarzem’, i w sumie mogłam przyznać, że to prawda, z tego jak zachowuje się
na lekcjach. Dla mnie nigdy nie wydawał się śmieszny, ale może to dlatego, że
zazwyczaj jego żarty dotyczyły mnie. Liam i jego rozczochrane włosy pojawili
się następni. W sumie o nim nie wiedziałam nic, jednak nadal miałam moje
powody, żeby go nie lubić. Był jednym z nich. Na końcu przyszedł Pan Popularny
we własnej osobie: Harry Styles. Gardzę nim każdą, nawet najmniejszą komórką
mojego ciała. Wszedł do klasy z dumą wymalowaną na jego twarzy. Wyglądał jakby
uważał się za pępek świata. Jego brązowe loki podskakiwały w powietrzu podczas
każdego ruchu. Szedł wzdłuż rzędów aż wreszcie znalazł swoje miejsce otoczone
przez resztę grupy i wszystkie podziwiające go dziewczyny. One wzdychały na
jego widok, tak jak reszta żeńskiej części tej szkoły, jakby był sławny czy coś
w tym stylu. Jednak ja do nich nie należałam.
---.---
Cześć <3 Możliwe, że większość z was wie, że pisałam już wcześniej inne blogi, ale moje konto zostało usunięte ;o Tym razem zdecydowałam się na coś ciut innego :D Mam nadzieje, że się wam spodoba ;) Więc prosze o komentarze, chcę wiedzieć czy ktos w ogóle czyta ;)
~ Do następnego! xx
Zaczyna się świetnie. Jestem ciekawa co wydarzy się w kolejnych rozdziałach.. Na pewno będę czytała twoje opowiadanie. Czekam na 2 rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńod dzisiaj cię kocham! <3 świetny blog,ogólnie podoba mi się fabuła.mam nadzieję że kolejne rozdziały szybko się pojawią.będę na nie niecierpliwie czekać.:* ;>
OdpowiedzUsuńAh i widzisz podoba mi się ♥ Jezu to jest świetne. Bohaterka w pewnej części przypomina mnie. Jestem bardzo ciekawa co się wydarzy dalej :)
OdpowiedzUsuńLove_1DEver
Ale mega. :3 Masz wielki talent do pisania ♥ Możesz mnie informować o tym blpgu na tt ? :D
OdpowiedzUsuń@_karolaaa_
kochanieeeee szybciutko dodaj drugi rozdział ♥ i poinformuj : @_nela_1d proszeeeeeeeeeee :D
OdpowiedzUsuńboskieee !! Biorę się za następne rozdziąly ;pp Jak lubisz czytać opowiadania o chłopakach to zapraszam cię do mnie ;) piszę 4 opowiadania ;p
OdpowiedzUsuńświetne : ) biorę się za 2 rozdział i zapraszam do mnie http://always-stand-by-me.blogspot.com/ http://purple-rain-with-a-bit-of-luck.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńNo fajniutko ale idę dalej ;d @AwwwwwZAYN
OdpowiedzUsuń